Rano wstałam pogodna, doszłam do wniosku, że w sprawie Krzyśka będzie co będzie, nie mogę się mu narzucać, w końcu jestem jego przełożoną, myślę, że do tej pory dawałam mu subtelne wskazówki, że jestem nim zainteresowana jako partnerem na życie, a co on zrobi, zobaczymy, czas pokarze, nie ma się co spinać. W dobrym nastroju udałam się do pracy. Odprawa była wyjątkowo szybka, zaraz po nie udaliśmy się do radiowozu. Gdy schodziliśmy po schodach, zadzwonił mój telefon - nowy wielbiciel - spytał Krzysiek, uśmiechnęłam się, w duchu pomyślałam, że mógłby być, wielbiciel ale o imieniu Krzysiek, jeżdżący ze mną w patrolu - no mam nadzieję, że nie - odparłam, wyjęłam telefon ze spodni, to był sms, zaczęłam czytać - Tosiek - powiedziałam na głos zaskoczona - Tosiek pisze, że - roześmiałam się - ma ochotę na naleśniki, według przepisu mojej mamy, najlepiej dzisiaj wieczorem - kochany jest ten mały łobuz pomyślałam, hmm w sumie dawno u Krzyśka nie byłam... - yyy która jest godzina,...