>>40<< Bandyci
Rano wstałam pogodna, doszłam do wniosku, że w sprawie Krzyśka będzie co będzie, nie mogę się mu narzucać, w końcu jestem jego przełożoną, myślę, że do tej pory dawałam mu subtelne wskazówki, że jestem nim zainteresowana jako partnerem na życie, a co on zrobi, zobaczymy, czas pokarze, nie ma się co spinać.
W dobrym nastroju udałam się do pracy. Odprawa była wyjątkowo szybka, zaraz po nie udaliśmy się do radiowozu. Gdy schodziliśmy po schodach, zadzwonił mój telefon
- nowy wielbiciel - spytał Krzysiek, uśmiechnęłam się, w duchu pomyślałam, że mógłby być, wielbiciel ale o imieniu Krzysiek, jeżdżący ze mną w patrolu
- no mam nadzieję, że nie - odparłam, wyjęłam telefon ze spodni, to był sms, zaczęłam czytać
- Tosiek - powiedziałam na głos zaskoczona - Tosiek pisze, że - roześmiałam się - ma ochotę na naleśniki, według przepisu mojej mamy, najlepiej dzisiaj wieczorem - kochany jest ten mały łobuz pomyślałam, hmm w sumie dawno u Krzyśka nie byłam...
- yyy która jest godzina, on nie powinien myśleć teraz o sprawdzianie z matmy, a nie o naleśnikach - wzruszyłam ramionami w geście, że nie mam pojęcie i schowałam telefon do spodni
- a jak on się czuje? - spytałam
- no dobrze - dopowiedział zaskoczony Krzysiek
- tak? no bo Zośka mi mówiła, że go tak brzuch rozbolał, miałam nawet do Ciebie dzwonić ale w sumie stwierdziłam, że może nie ma co siać panikę no i nie chciałam Wam przeszkadzać
- nie, wiesz co kolka chyba...
- no to luz
**Krzysiek
oj Emilka żebyś Ty wiedziała co ten łobuz wczoraj wymyślił. Ewidentnie nie przypadła mu Zośka do gustu, na moja partnerkę, życiowa wybrał sobie Ciebie. W sumie to mu się nie dziwię, Zośka to fajna dziewczyna do głupot, ale nie na żonę, ale Ty hmmm, jesteś ciepła, dobra, miła i piękna, wspaniała kobieta, i od jakiegoś czasu mam nieodparte wrażenie, że moglibyśmy razem stworzyć dobry związek. Muszę tylko zdobyć się na odwagę, żeby Ci to jakoś wyznać, pokazać... a właśnie Tosiek jesteś genialny! naleśniki!!!...
- no ale muszę, przyznać, że z tymi naleśnikami to Tosiek ma dobry gust - powiedział Krzysiek
- no to dobrze to w takim razie jestem u Was dzisiaj wieczorem i robię naleśniki - odpowiedziałam bez zastanowienia, to może być dobra okazja do pogadania, do... aa nie ma co myśleć na zapas
- nie będzie to problem? - Krzysiek patrzył mi prosto w oczy, takim wzrokiem, rzadko tak na mnie patrzył..
- no oczywiście, że nie - odparłam uśmiechając się do niego, i nasze spojrzenia spotkały się, z tej chwili wyrwał nas dyżurny
- do wszystkich, którzy nie wyruszyli na patrol, zarządzam natychmiastowy powrót na pełnej szpuli! - te słowa zabrzmiały złowieszczo, od razu pobiegliśmy do pokoju odpraw.
Po chwili do pokoju weszła Jaskowska
- słuchajcie sytuacja jest bardzo poważna - zaczęła - dwóch uzbrojonych napastników napadło na bank, dosłownie 7 minut temu, twa mobilizacja całej wrocławskiej policji, my mamy przygotować komitet powitalny na południu Wrocławia. Są jakieś pytania?
- ile zawinęli - wypalił Krzysiek
- Krzysiek, to jest poważna sprawa oni się nie patyczkują, doszło do wymiany ognia i jeden z naszych został postrzelony, zresztą jeden z nich też oberwał. Wszystko wiadomo??? no to do aut i na miasto! I tak je zablokujcie, żeby mysz się nie prześlizgnęła, a szczekaczki na pełnym nasłuchu, zrozumiano!?? - mówiła Jaksowska
- tak jest - odpowiedział za wszystkich Krzysiek
- tu macie przydział - Jaskowska rozdała nam kartki z nazwa ulic, które mamy obstawić, gdy to zobaczył Krzysiek nie wytrzymał
- przepraszam, to jest jakiś żart??? - spytał
- Krzysiek masz dziecko??? - odpowiedziała Jaskowska
- chodź jedziemy - poklepałam Krzyśka po ramieniu, dając mu znak, żeby wstał i żebyśmy poszli do radiowozu. Dostaliśmy ulicę Pośpieszną, no wbrew nazwie była to mała uliczka pośrodku niczego, nie było szans, żeby tamtędy wiali... Krzysiek był wkurzony. Dotarliśmy na miejsce, Krzysiek zaparkował radiowóz, po czym ustawił sobie fotel w trybie leżącym
- a co Ty spać idziesz? - spytałam zaskoczona tym co robi Krzysiek
- żadnego pościgu Emilia nie będzie, nie tutaj i nie z nami w roli głównej - uśmiechnęłam się
- no dobrze tylko to nie jest jeszcze powód żeby się wylegiwać, rusz swoje cztery litery, wysiadamy, zatrzymujemy pierwszy nadjeżdżający pojazd - obróciłam się do niego i patrzyłam co zrobi
- sory, że tu trafiłaś przeze mnie - powiedział zawiedziony
- ale głupoty takie gadasz, że to nie do wiary - cały czas patrzyliśmy na siebie - słuchaj yyy masz rysopis?
- no maam
- dobra to ja wysiadam, a Ty bądź w pogotowiu i ubezpieczaj. Krzyśkowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Ja zatrzymywałam pojazdy do kontroli a on mnie ubezpieczał. Po jakimś czasie zmieniliśmy się, teraz to ja ubezpieczałam Krzyśka. Zobaczyliśmy nadjeżdżający biały samochód, jechał dość szybko. Krzysiek machnął lizakiem, żeby się zatrzymał i zjechał na bok. Samochód zatrzymał się ale za wcześnie, więc Krzysiek wskazał, żeby podjechał bliżej, ale kierowca, zaczął zawracać i uciekać. Przyszły nam do głowy najgorsze myśli, że to Ci bandyci z napadu na bank. Ruszyliśmy za nim w pościg. Szybko go dogoniliśmy, kierowcą okazał się nastolatek, który "pożyczył" samochód ojca bo chciał sobie pojeździć. Krzysiek był wkurzony na maxa, że opuściliśmy blokadę, żeby ruszyć za chłopakiem, który się nie zatrzymał do kontroli bo się bał...
Ustaliliśmy z dyżurnym, że chłopaka odstawiamy na komendę, niestety nasze auto odmówiło współpracy. Musieliśmy czekać na lawetę, chłopaka zabrał inny radiowóz.
Na komendzie okazało się, że nie ma innego wolnego radiowozu i czekał nas patrol pieszy.
- wiesz co Emilia, tak się zastanawiam czy ten dzień może być jeszcze gorszy??
- Krzysiek nie marudź, i tak nic z tym nie zrobimy - po chwili dostaliśmy wezwanie do domówki, jakieś krzyki i groźby karalne, poszliśmy z buta na sąsiednią dzielnicę. Krzyśkowi nawet poprawił się humor i nawet stwierdził, że spacer dobrze mu zrobi.
W klatce panowała cisza, nie było słychać żadnej awantury. Udaliśmy się do zgłaszającego. Opowiedział nam wszystko i wskazał mieszkanie z którego dochodziły dziwne odgłosy. Udaliśmy się tam, otworzył nam starszy Pan, zaprosił do środka. Był bardzo miły, otwarty, był sam a w domu panował porządek, nawet bym powiedziała, że było za czysto. Spisaliśmy jego dane, po czym podziękowaliśmy za współpracę i wyszliśmy. Na dole czekał już na nas sąsiad, który zgłaszał awanturę.
- no i co? - pytał zaciekawiony sąsiad
- no i nic - odpowiedziałam
- no proszę Pana cisza i spokój, tam się nic nie dzieje - dodał Krzysiek
- mówię Wam, że słyszałem krzyki
- może ktoś telewizor głośniej puścił i po prostu się Pan pomylił - tłumaczył Krzysiek
- no nie róbcie ze mnie wariata, ciągle to robicie, ja naprawdę nie jestem wariatem
- jak to ciągle? - spytałam zdziwiona
- nie jesteście tu pierwsi - tłumaczył mężczyzna - przyjeżdżają inne patrole, przychodzicie, idziecie na górę, kawka, herbatka, a potem mówicie, że coś mi się przesłyszało
- proszę Pana byliśmy w tym mieszkaniu, sprawdziliśmy, naprawdę tam nikogo nie ma - próbowałam mu się wytłumaczyć
- nie ma i nie ma, a potem jak sobie pójdziecie zaczną wychodzić stamtąd rożne typki, wzięliście od niego w łapę, ta? to o to chodzi? - no ta wypowiedź nas rozwaliła... - to by się nawet zgadzało, taki umoczony lekarz, chętnie umoczył by gliny
- dobra Pan nas obraża, dziękujemy Panu, do widzenie - wkurzona ruszyłam do drzwi ale Krzysiek podjął temat umoczonego lekarza z mężczyzną. Nie podobało mi się to, ale jesteśmy partnerami i mu ufałam, a Krzysiek jak miał jakieś przeczucie to rzadko się mylił. Krzysiek zwrócił uwagę na jeden ważny szczegół, w mieszkaniu tego mężczyzny był o jeden pokój więcej niż o lekarza. Krzysiek powiedział, że u lekarza w korytarzu stała szafa w miejscu gdzie tu są drzwi do pokoju. Postanowiliśmy to sprawdzić. Krzysiek zapukał do mieszkania
- ooo to znowu Wy, no tym razem tu nie było żadnych hałasów - odpowiedział lekarz
- tym razem? - spytałam
- przejęzyczenie, nie było hałasów ani teraz ani wcześniej
- dobrze mimo wszystko chcielibyśmy się jeszcze raz rozejrzeć - powiedział Krzysiek
- już się rozejrzeliście
- no i rozejrzeliśmy się i nic się nie stało to rozumiem, ze teraz też nie będzie problemu, prawda? - mówiąc to chciałam wejść do mieszkania, ale mężczyzna zagrodził mi drogę
- jestem bardzo zajęty - stwierdził - tym razem facetowi nie paliło się, żeby nas wpuścić do środka, a im bardziej on nie chciał, żebyśmy tam byli tym bardziej byłam przekonana, że powinniśmy tam wejść
- dobrze zrobimy to szybko - powiedział Krzysiek i wszedł do środka, a ja za nim
- widzicie nic się nie zmieniło od waszej ostatniej wizyty
- yy proszę Pana chcemy zobaczyć co jest za tą szafą - powiedziałam, w tym czasie Krzysiek zaczął ją przesuwać
- no co Pan robi - krzyknął mężczyzna - zniszczy mi Pan podłogę!
- dobrze spokojnie - powiedział Krzysiek - powoli to robię, chcemy tylko zobaczyć co jest za tą szafą
- dobra ja wchodzę Ty ubezpieczaj - powiedziałam i ruszyłam do pokoju który był ukryty za szafą, Krzysiek krzyknął
- czekaj Emilia - w tym momencie poczułam ostry ból w karku i nastała ciemność, pustka...
Powoli zaczęłam otwierać oczy, leżałam na podłodze, w powietrzu unosiła się zapach środków odkażających. Chwyciłam się za kark, strasznie mnie bolał i głowa też. Jeszcze nie docierało do mnie co się stało, słyszałam jakieś głosy. Bardzo powoli, ostrożnie próbowałam usiąść. Kręciło mi się w głowie i widziałam jak za mgłą. Po chwili udało mi się usiąść oparłam się o coś, chyba o łóżko. Kark i głowa bolały jak cholera, rozejrzałam się, w pokoju nikogo, nie było, nie miałam też broni. Wsłuchiwałam się w głosy, to był Krzysiek rozmawiał z kimś, tak wygląda na to, że to Ci sami co napadli dziś rano na bank. Wytężałam słuch, żeby usłyszeć co dokładnie mówią, Krzysiek balansował na krawędzi, ale robił to z takim wyczuciem, że zaimponował mi i to mocno. Nagle zrobiło się cicho umilkli, a ja usłyszałam czyjeś kroki. Po chwili do pokoju wszedł Krzysiek, a za nim jeden z bandytów, Krzysiek był skuty kajdankami, a ten zbir przystawił Krzyśkowi pistolet do głowy. Chyba dopiero wtedy zrozumiałam powagę sytuacji, i strach mnie obleciał. Gdy zobaczyła Krzyśka, skutego z pistoletem przy głowie, naprawdę się wystraszyłam, chyba nawet nie bałam się tak o siebie jak o niego
- widzisz, Twojej Księżniczce nic nie jest - powiedział bandyta - jest tutaj - i popchnął go tak, że Krzysiek upadł na kolana - siadaj! - powiedział - siadaj! - powtórzył - to Wam nie będzie potrzebne - powiedziawszy to zabrał nasze radia i wyszedł. Krzysiek obrócił się do mnie, w jego oczach nie było strachu, ale troska, bał się o mnie...
- jak się czujesz - spytał Krzysiek
- strasznie mi we łbie szumi - odpowiedziałam
- skurwiele - syknął Krzysiek i oparł głowę o moje ramię tak jakby chciał mi dodać otuchy
- cicho - powiedziałam, bo tamci zaczęli rozmawiać, po chwili jednak odezwało się koje radio
- 00 do 06 zgłoś - już mięliśmy spore problemy, a wywołanie dyżurnego na pewno nie poprawiło naszej sytuacji, przyszli obaj, jeden był ranny w klatkę piersiową i mierzył do mnie z pistoletu
- wyłącz to - powiedział
- stary no nie da się tego tak wyłączyć, no jak wyłączymy to całkowicie to nabiorą podejrzeń
- zamknij się! - krzyknął i teraz celował w Krzyśka
- ale nie rozumiesz o co chodzi - Krzysiek nie dawał za wygraną - jeśli to wyłączymy oni nas tutaj przysłali, wiedzą gdzie jesteśmy
- siedź cicho! - gość robił się nieobliczalny
- chcesz wpaść?? - dokończył Krzysiek
- Marcel - odezwał się ten drugi - musimy coś z tym zrobić
- 06 dla 00 - powtórzył Jacek
- dobra bierz radio - odezwał się Marcel ten ranny i mierzył prosto w między moje oczy - i zgłaszasz, że wszystko jest ok
- to nie jest dobry pomysł - wtrącił Krzysiek
- że byliście... - Krzysiek kiwał głową - na interwencji i jesteście gdzie indziej ok? - dokończył
- mierzenie do niej to nie jest dobry pomysł - ciągnął Krzysiek, boże co on wyprawia, ten gość był już wystarczająco nerwowy, ja wiem co on chce zrobić chce ściągnąć ich uwagę na siebie, odciągnąć ich ode mnie.. - zdenerwuje się i wsypie nas wszystkich - ciągnął dalej Krzysiek - jak masz w kogoś mierzyć to mierz we mnie - dodał, w tym momencie odwróciłam się do niego i spojrzałam na niego, zrobiłby chyba wszystko, aby w jakiś sposób uwolnić mnie od tego..
- 06 dla 00 - głos Jacka był zniecierpliwiony
- zgłaszam 02 - powiedziałam, nie patrzyłam na Krzyśka nie mogłam, bałam się, żeby nas nie zdradzić, nie zdradzić tego co zrobiłam, miałam tylko nadzieję, że Jacek zajarzy, że mamy jakieś kłopoty
- Emilka? - spytał Jacek
- tak to ja co tam? - odpowiedziałam szybko, żeby Jacek nie zaczął zadawać zbędnych pytań
- wszystko ok? - spytał dyżurny
- tak, wiesz co - zająkłam się na chwilę, nie wiedziałam co powiedzieć - menela goniłam - w końcu wydusiłam - po postu uciekł mi no i nie mogłam gadać
- ale pytam się czy wszystko w porządku - bałam się, ze Jacek zacznie pytać o 02, ale na szczęście nie stało się tak
- tak wszystko jest super, a powiedz co na fabryce?
- szukamy tych gnojków z banku, ale wciąż nic, chyba zwiali z miasta
- yhm, no to chyba tak, a masz coś dla nas?
- nie chciałem się tylko dowiedzieć jak Wasz ostatnia interwencja
- wiesz co to taka była zwykła sąsiedzka kłótnia, nic
- a jakie teraz macie plany? - spytał dyżurny
- no pokręcimy się może po okolicy 02
- ok, zrozumiałem - wydawało mi się, że ta rozmowa z dyżurnym trwała całą wieczność, a dodatkowo ten postrzelony klient dostawał gorączki i robił się coraz bardziej nerwowy i coraz bardziej nie przewidywalny. Miałam tylko nadzieję, że dyżurny zrozumiał moje przesłanie.
Po tej rozmowie Ci kolesie wywlekli Krzyśka z pokoju i zaczęli się kłócić z lekarzem. On chciał, żeby się wynieśli jak najszybciej, oni chcieli tu jeszcze zostać. Ostatecznie Krzysiek ich przekonał, żeby uciekli radiowozem. Jeden z nich, ten ranny, przebrał się w mundur Krzyśka i tak o to Krzysiek teraz był bandytą, a on policjantem... Cały czas miałam nadzieję, że dyżurny zrozumiał mój przekaz, gdy przedstawiłam się jako 02 i, że odsiecz jest już w drodze...
Jeden z nich przyszedł do mnie i mnie skuł, a potem w trójkę wyszli. Krzysiek jeszcze za nim wyszli grodził temu lekarzowi, że jak mi się coś stanie... ale ten ranny koleś nie pozwolił mu dokończyć. Zostałam w mieszkaniu sama z tym lekarzem. Różne myśli miałam w głowie. Przede wszystkim martwiłam się o Krzyśka, jeśli dyżurny nie wysłała wsparcia, a oni odkryją, że jesteśmy bez radiowozu... a nawet nie chciałam myśleć co się może stać.. Upłynęła dłuższa chwila i do mieszkania wszedł Krzysiek w towarzystwie kolegów z oddziału specjalnego. Boże co za ulga, to znaczy, że wszystko się udało i tamci bandyci już zostali aresztowani, został jeszcze tylko ten lekarz. Po chwili przyszedł do mnie Krzysiek z kluczykami do kajdanek, rozkuł mnie
- wszystko dobrze?, dasz radę sama iść?? - pytał Krzysiek z troska w głosie gdy wstałam, lekko zakręciło mi się w głowie i się zachwiałam. Krzysiek od razu mnie złapał, patrzył na mnie tak dziwnie, jakby się bał, że mi się coś stanie, że odejdę... no i upierał się, że wezwie pogotowie, ale nie zgodziłam się chciałam już stąd wyjść i jechać na komendę.
Po przyjeździe na fabrykę, na dole czekał na nas Jacek
- no no, spisaliście się - powiedział - Emilka jestem pod wrażeniem, dałaś radę
- daj spokój najważniejsze, że wszystko się udało i że zorientowałeś się o co chodzi
- jasne, ale Ty dobrze się czujesz, bo Krzysiek mówił, ze mocno oberwałaś
- tak w porządku, to znaczy trochę boli mnie kark, ale jest ok
- dobra to idźcie odmeldować się do Jaskowskiej, czeka na Was, prosiła, żebyście od razu do niej przyszli
- ok, dzięki Jacek - uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił uśmiech. Poszliśmy do biura Pani Komendant
puk,puk
- wejść - powiedział Jaskowska, Krzysiek jak przystało na prawdziwego dżentelmena puścił mnie przodem.
- o Emilka, Krzysiek jesteście już - mówiąc to wstała i ruszyła w naszym kierunku, gdy z za mnie wychylił się Krzysiek Jaskowską na chwile zamurowało - Krzysiek Boże Ty krwawisz - mówiła przestraszona.
- nie nie Pani komendant, to nie moja krew - słychać było jak Jaskowska odetchnęła z ulgą. Później pogratulowała nam tej akcji, zapowiedziała nagrodę i dała nam wolny weekend. Oczywiście próbowała mnie przekonać, że powinnam iść do lekarza, ale ja wcale nie miałam na to ochoty, dziś czekała mnie kolacja z Krzyśkiem i Tośkiem, postanowiłam, że jeśli Krzysiek nie zrobi pierwszego kroku to ja muszę coś podziałać. Wiem już na pewno, że mu na mnie zależy, starał się robić wszystko, żeby mnie wyciągnąć z opresji, zwykły partner tak by się nie zachowywał.
Krzysiek poszedł się przebrać w mundur i miał jeszcze przesłuchać tego lekarza. Ja też miała jeszcze trochę papierkowej roboty. Po skończonym przesłuchaniu Krzysiek wrócił do pokoju. W między czasie, koledzy i koleżanki z komendy zaglądali do nas z gratulacjami tak udanej akcji. Dla mnie najważniejsze było, że wyszliśmy cało, a przestępcy zostali aresztowani.
Krzysiek usiadł przy swoim biurku, i również kończył papierkową robotę, zauważyłam, ze co jakiś czas zerka na mnie. Cały czas odczuwałam ból karku, zaczęłam się masować.
- powiem Ci, że mnie ten kark tak boli, nie mogę wytrzymać normalnie... - mówiąc to nie przestawałam się masować
**Krzysiek
W tym momencie miałem ochotę wstać, podejść do Emilki i jej wymasować ten kark, ale nie tylko chętnie obsypał bym ją całusami, przytulił, żeby poczuła się bezpiecznie. Dziś na akcji bardzo martwiłem się o nią. Gdy ją zobaczyłem leżącą taka bez ruchu, bez życia serce mi zamarło. Gdyby coś jej się stało nie wybaczył bym sobie tego, nie wybaczył bym sobie tego że nie zdążyłem jej powiedzieć jaka jest dla mnie ważna, ile dla mnie znaczy, jaka jest piękna, że ją kocham. Nie ma dla mnie znaczenie, ze pracujemy razem, ze jest moją przełożoną, mam tylko nadzieję, że nie odwoła dzisiejszej kolacji, ale nawet jeśli ją odwoła - to nie mogę jej mieć tego za złe, później będę się martwił, ale koniecznie muszę coś z tym zrobić, dłużej nie wytrzymam...
- w ogóle do lekarza powinnaś pójść - powiedział po chwili Krzysiek, ewidentnie nad czymś się zamyślił
- może pójdę jak mi do jutra nie przejdzie, ale.. marzy mi się po prostu wieczorem taka kolacja, lampka wina relax - usmiechnęłam się
- to co przekładami naleśniki? - spytał Krzysiek, oszalał, cały dzień czekałam na tą kolację, muszę to jakoś uratować
- czemu? - spytałam udając zdziwienie
- no mówiłaś, że Ci się kolacja marzy - powiedział Krzysiek
- no właśnie, naleśniki nie mogą być na kolację tak? - spytałam śmiejąc się do niego
- mogą - odpowiedział - Tosiek się ucieszy - dodał uśmiechając się
- dobra to będę u Was po dwudziestej, tylko wyjdźmy już stąd bo nie mogę
- ok to ja po drodze zrobię zakupy, coś specjalnego mam kupić po za standardowymi składnikami
- nie wszystko w standardzie, wtedy są najlepsze, bez udziwniania
- ok to co idziemy? - spytał Krzysiek
- idziemy odpowiedziałam - wstałam i ruszyła do drzwi, Krzysiek je otworzył, i przepuszczając mnie pierwszą położył mi swoją rękę na plecach, zrobiło mi się przyjemnie. Przebraliśmy się w cywilne ciuchy i udaliśmy się do swoich domów.
- Cześć Zosia - krzyknęłam od progu, ale w domu panowała cisza - najwyraźniej jej nie ma - powiedziałam na głos sama do siebie.
Nie miała za dużo czasu do kolacji więc wzięłam się za przygotowania, najpierw porządny prysznic, potem włosy i makijaż. Teraz pozostało tylko wybrać bieliznę i ciuchy.
Zastanawiałam się jaką bieliznę włożyć, ostatecznie wybrałam komplet w granatowym kolorze z koronki. Będzie odpowiedni gdyby sprawy potoczyły się po mojemu.. Do tego założyłam nowa sukienkę granatowa w paski. Zerkłam w lustro i stwierdziłam, ze jest ok. nawet sama sobie się podobałam. Właśnie miałam wychodzić gdy otworzyły się drzwi domu, to była Zośka
- Cześć Emilka,
- cześć - odpowiedziałam
- ooo wow wychodzisz gdzieś?? jakaś randka? - dopytywała się Zośka
- tak wychodzę - odpowiedziałam tajemniczo
- kto jest tym szczęściarzem?? - Zośka nie odpuszczała, a ja nie miałam ochoty jej mówić, ze idę do Krzyśka, chyba bałam się, ze może będzie chciała się wprosić,a tego bym nie zniosła, to ma być nasz wieczór...
- idę do koleżanki, mamy gdzieś razem wyjść - w końcu powiedziałam - wrócę późno - dodałam
- ok to baw się dobrze pa
- dzięki pa
Dojazd do domu Krzyśka nie zabrał mi dużo czasu. Na mieście było już luźno. To był bardzo ciężki dzień, więc z radością jechałam do Krzyśka i Tośka. Cieszyłam się, ze wreszcie będę mogła spędzić cza z ludźmi, którzy są mi bliscy, a kto wie, może będą naprawdę bardzo bliscy. Wchodząc po schodach na górę szłam z postanowieniem, ze dziś muszę coś zrobić, muszę wyznać Krzyśkowi co do niego czuję, wydarzenia z dzisiejszego dnia dały mi sporo do myślenia.
Stanęłam przed drzwiami do mieszkania Krzyśka, nacisnęłam dzwonek, rozległ się dźwięk. Po chwili drzwi otworzył mi Tosiek
- Emilka - krzyknął radośnie i przytulił się do mnie
- cześć Tosiek - powiedziałam - a gdzie tata?
- w kuchni przygotowuje wszystko do naleśników
- to co idziemy mu pomóc?
- jasne - powiedział radośnie Tosiek - zdjęłam buty, zostawiłam torebkę w salonie i poszłam do kuchni. Krzysiek wyglądał bardzo przystojnie. Miał na sobie szare dżins, białą koszulę, w granatowy wzór, a na krześle wisiała marynarka, widać było, że się starał wyglądać dobrze
- cześć Krzysiek
- cześć, dobrze że już jesteś, bo zaczynam sobie nie radzić - uśmiechnęłam się i przejęłam od Krzyśka prace nad naleśnikami, warto jednak podkreślić, że Krzysiek zrobił bardzo dużo, mnie właściwie zostało samo smażenie i nadzienie. Z naleśnikami szybko sobie poradziłam i po chwili wszyscy siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się. Trzeba przyznać, że Krzysiek staną na wysokości zadania, stół ładnie wyglądał, były świece a i winko niczego sobie. Tosiek wsuwał naleśniki jeden za drugim, aż się za nim kurzyło...
- powoli bo się udławisz Tosiek - zwrócił uwagę Krzysiek. Tosiek pochłonął ostatni kęs i padł na fotel
- były przepyszne, ale już więcej nie wcisnę dzięki - powiedział Tosiek
- na zdrówko, polecam się na przyszłość - odpowiedziałam, Tosiek wstał
- a gdzie Ty idziesz kolego? - spytał Krzysiek
- no lekcje muszę odrobić ta? - powiedziawszy to wyszedł. Zaczęłam się śmiać
- niesamowity jest - powiedziałam, Krzysiek się tylko uśmiechnął. Wzięłam sok i zrobiłam łyk - ładnie tu - mówiąc to wskazałam na stół
- no wiesz co Tosiek przygotował wszystko tak na prawdę, znaczy no nie postarał się za bardzo bo kwiatki ściągnął z parapetu - zaczęłam się śmiać
- serio? - spytałam, Krzysiek kiwnął głową
- ale pasują idealnie - bo rzeczywiście tak było, świece serwetki, kwiatki, chłopcy się postarali.
- a jak Ty się w ogóle czujesz po dzisiejszym dniu - spytał z troską w głosie Krzysiek
- dobrze, powiem Ci, że zaskakująco dobrze - w tym momencie usłyszeliśmy muzykę, dochodziła z pokoju Tośka, ale była na tyle głośna, że dobrze ją słyszeliśmy. To była spokojna, romantyczna piosenka...
- yhmy, młody nie źle kombinuje - skomentował Krzysiek uśmiechając się przy tym, no chyba chce żebym zaprosił Cię do tańca - mówiąc to Krzysiek wpatrzony był w talerz tak jakby bał się mojej reakcji, zrobiłam kolejny łyk soku, czyżby Krzysiek zdobył się na odwagę i rzeczywiście poprosi mnie do tańca???"
- serio? - spytałam i usmiechnęłam się, Krzysiek odwzajemnił uśmiech i tylko kiwnął głową, po czym wstał, zapiął guzik od marynarki ruszył w moją stronę. Nagle poczułam jak robi mi się gorąco...
- ocho sierżant Zapała będzie tańczył - powiedziałam a Krzysiek był już przy mnie, wyciągnął rękę i złapał moją, delikatnie przyciągając mnie do siebie, gdy wstawałam zachwiałam się co w efekcie spowodowało, ze nadepnęłam go
- sory - powiedział Krzysiek
- to ja sory - odpowiedziałam i oboje uśmiechnęliśmy się. Krzysiek drugą rękę położył mi na plecach i zaczęliśmy delikatnie kołysać się w rytm muzyki. Nasze spojrzenia spotkały się. Byliśmy tak blisko siebie, czułam jego oddech na mojej skórze. Patrzyliśmy sobie przez chwile prosto w oczy, oboje lekko się uśmiechnęliśmy i chyba oboje już wiedzieliśmy co za chwile nastąpi. Krzysiek powoli zbliżał się do mnie, ja odruchowo przekręciłam głowę w prawo, aby nasze usta mogły się swobodnie spotkać, prawa rękę odruchowo położyłam mu na karku, a palce wczepiłam w jego włosy, bawiąc się nimi. Druga rękę miałam opartą na jego klatce piersiowej, czułam jak bije mu serce. W końcu nadszedł ten moment, poczułam jego usta na swoich, fala gorąca oblała moje ciało, a dreszcz nim wstrząsnął. Spojrzał na mnie, prawą ręką odgarnął moje włosy z twarzy i powtórzył pocałunek. Zrobiło mi się gorąco, czułam jak uginają się pode mną nogi, tyle razy wyobrażałam sobie ten moment. Początkowe nasze pocałunki były delikatne, krótkie, ledwo muśnięcie warg, ale już po chwili, Krzysiek objął mnie silniej w pasie, przylgnęłam do niego mocno, a on wodził wargami po moich ustach, jakby smakował najwspanialsze słodycze, gdy przerwał westchnęłam, nie byłam w stanie stać o własnych siłach....
cdn...
- widzicie nic się nie zmieniło od waszej ostatniej wizyty
- yy proszę Pana chcemy zobaczyć co jest za tą szafą - powiedziałam, w tym czasie Krzysiek zaczął ją przesuwać
- no co Pan robi - krzyknął mężczyzna - zniszczy mi Pan podłogę!
- dobrze spokojnie - powiedział Krzysiek - powoli to robię, chcemy tylko zobaczyć co jest za tą szafą
- dobra ja wchodzę Ty ubezpieczaj - powiedziałam i ruszyłam do pokoju który był ukryty za szafą, Krzysiek krzyknął
- czekaj Emilia - w tym momencie poczułam ostry ból w karku i nastała ciemność, pustka...
Powoli zaczęłam otwierać oczy, leżałam na podłodze, w powietrzu unosiła się zapach środków odkażających. Chwyciłam się za kark, strasznie mnie bolał i głowa też. Jeszcze nie docierało do mnie co się stało, słyszałam jakieś głosy. Bardzo powoli, ostrożnie próbowałam usiąść. Kręciło mi się w głowie i widziałam jak za mgłą. Po chwili udało mi się usiąść oparłam się o coś, chyba o łóżko. Kark i głowa bolały jak cholera, rozejrzałam się, w pokoju nikogo, nie było, nie miałam też broni. Wsłuchiwałam się w głosy, to był Krzysiek rozmawiał z kimś, tak wygląda na to, że to Ci sami co napadli dziś rano na bank. Wytężałam słuch, żeby usłyszeć co dokładnie mówią, Krzysiek balansował na krawędzi, ale robił to z takim wyczuciem, że zaimponował mi i to mocno. Nagle zrobiło się cicho umilkli, a ja usłyszałam czyjeś kroki. Po chwili do pokoju wszedł Krzysiek, a za nim jeden z bandytów, Krzysiek był skuty kajdankami, a ten zbir przystawił Krzyśkowi pistolet do głowy. Chyba dopiero wtedy zrozumiałam powagę sytuacji, i strach mnie obleciał. Gdy zobaczyła Krzyśka, skutego z pistoletem przy głowie, naprawdę się wystraszyłam, chyba nawet nie bałam się tak o siebie jak o niego
- widzisz, Twojej Księżniczce nic nie jest - powiedział bandyta - jest tutaj - i popchnął go tak, że Krzysiek upadł na kolana - siadaj! - powiedział - siadaj! - powtórzył - to Wam nie będzie potrzebne - powiedziawszy to zabrał nasze radia i wyszedł. Krzysiek obrócił się do mnie, w jego oczach nie było strachu, ale troska, bał się o mnie...
- jak się czujesz - spytał Krzysiek
- strasznie mi we łbie szumi - odpowiedziałam
- skurwiele - syknął Krzysiek i oparł głowę o moje ramię tak jakby chciał mi dodać otuchy
- cicho - powiedziałam, bo tamci zaczęli rozmawiać, po chwili jednak odezwało się koje radio
- 00 do 06 zgłoś - już mięliśmy spore problemy, a wywołanie dyżurnego na pewno nie poprawiło naszej sytuacji, przyszli obaj, jeden był ranny w klatkę piersiową i mierzył do mnie z pistoletu
- wyłącz to - powiedział
- stary no nie da się tego tak wyłączyć, no jak wyłączymy to całkowicie to nabiorą podejrzeń
- zamknij się! - krzyknął i teraz celował w Krzyśka
- ale nie rozumiesz o co chodzi - Krzysiek nie dawał za wygraną - jeśli to wyłączymy oni nas tutaj przysłali, wiedzą gdzie jesteśmy
- siedź cicho! - gość robił się nieobliczalny
- chcesz wpaść?? - dokończył Krzysiek
- Marcel - odezwał się ten drugi - musimy coś z tym zrobić
- 06 dla 00 - powtórzył Jacek
- dobra bierz radio - odezwał się Marcel ten ranny i mierzył prosto w między moje oczy - i zgłaszasz, że wszystko jest ok
- to nie jest dobry pomysł - wtrącił Krzysiek
- że byliście... - Krzysiek kiwał głową - na interwencji i jesteście gdzie indziej ok? - dokończył
- mierzenie do niej to nie jest dobry pomysł - ciągnął Krzysiek, boże co on wyprawia, ten gość był już wystarczająco nerwowy, ja wiem co on chce zrobić chce ściągnąć ich uwagę na siebie, odciągnąć ich ode mnie.. - zdenerwuje się i wsypie nas wszystkich - ciągnął dalej Krzysiek - jak masz w kogoś mierzyć to mierz we mnie - dodał, w tym momencie odwróciłam się do niego i spojrzałam na niego, zrobiłby chyba wszystko, aby w jakiś sposób uwolnić mnie od tego..
- 06 dla 00 - głos Jacka był zniecierpliwiony
- zgłaszam 02 - powiedziałam, nie patrzyłam na Krzyśka nie mogłam, bałam się, żeby nas nie zdradzić, nie zdradzić tego co zrobiłam, miałam tylko nadzieję, że Jacek zajarzy, że mamy jakieś kłopoty
- Emilka? - spytał Jacek
- tak to ja co tam? - odpowiedziałam szybko, żeby Jacek nie zaczął zadawać zbędnych pytań
- wszystko ok? - spytał dyżurny
- tak, wiesz co - zająkłam się na chwilę, nie wiedziałam co powiedzieć - menela goniłam - w końcu wydusiłam - po postu uciekł mi no i nie mogłam gadać
- ale pytam się czy wszystko w porządku - bałam się, ze Jacek zacznie pytać o 02, ale na szczęście nie stało się tak
- tak wszystko jest super, a powiedz co na fabryce?
- szukamy tych gnojków z banku, ale wciąż nic, chyba zwiali z miasta
- yhm, no to chyba tak, a masz coś dla nas?
- nie chciałem się tylko dowiedzieć jak Wasz ostatnia interwencja
- wiesz co to taka była zwykła sąsiedzka kłótnia, nic
- a jakie teraz macie plany? - spytał dyżurny
- no pokręcimy się może po okolicy 02
- ok, zrozumiałem - wydawało mi się, że ta rozmowa z dyżurnym trwała całą wieczność, a dodatkowo ten postrzelony klient dostawał gorączki i robił się coraz bardziej nerwowy i coraz bardziej nie przewidywalny. Miałam tylko nadzieję, że dyżurny zrozumiał moje przesłanie.
Po tej rozmowie Ci kolesie wywlekli Krzyśka z pokoju i zaczęli się kłócić z lekarzem. On chciał, żeby się wynieśli jak najszybciej, oni chcieli tu jeszcze zostać. Ostatecznie Krzysiek ich przekonał, żeby uciekli radiowozem. Jeden z nich, ten ranny, przebrał się w mundur Krzyśka i tak o to Krzysiek teraz był bandytą, a on policjantem... Cały czas miałam nadzieję, że dyżurny zrozumiał mój przekaz, gdy przedstawiłam się jako 02 i, że odsiecz jest już w drodze...
Jeden z nich przyszedł do mnie i mnie skuł, a potem w trójkę wyszli. Krzysiek jeszcze za nim wyszli grodził temu lekarzowi, że jak mi się coś stanie... ale ten ranny koleś nie pozwolił mu dokończyć. Zostałam w mieszkaniu sama z tym lekarzem. Różne myśli miałam w głowie. Przede wszystkim martwiłam się o Krzyśka, jeśli dyżurny nie wysłała wsparcia, a oni odkryją, że jesteśmy bez radiowozu... a nawet nie chciałam myśleć co się może stać.. Upłynęła dłuższa chwila i do mieszkania wszedł Krzysiek w towarzystwie kolegów z oddziału specjalnego. Boże co za ulga, to znaczy, że wszystko się udało i tamci bandyci już zostali aresztowani, został jeszcze tylko ten lekarz. Po chwili przyszedł do mnie Krzysiek z kluczykami do kajdanek, rozkuł mnie
- wszystko dobrze?, dasz radę sama iść?? - pytał Krzysiek z troska w głosie gdy wstałam, lekko zakręciło mi się w głowie i się zachwiałam. Krzysiek od razu mnie złapał, patrzył na mnie tak dziwnie, jakby się bał, że mi się coś stanie, że odejdę... no i upierał się, że wezwie pogotowie, ale nie zgodziłam się chciałam już stąd wyjść i jechać na komendę.
Po przyjeździe na fabrykę, na dole czekał na nas Jacek
- no no, spisaliście się - powiedział - Emilka jestem pod wrażeniem, dałaś radę
- daj spokój najważniejsze, że wszystko się udało i że zorientowałeś się o co chodzi
- jasne, ale Ty dobrze się czujesz, bo Krzysiek mówił, ze mocno oberwałaś
- tak w porządku, to znaczy trochę boli mnie kark, ale jest ok
- dobra to idźcie odmeldować się do Jaskowskiej, czeka na Was, prosiła, żebyście od razu do niej przyszli
- ok, dzięki Jacek - uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił uśmiech. Poszliśmy do biura Pani Komendant
puk,puk
- wejść - powiedział Jaskowska, Krzysiek jak przystało na prawdziwego dżentelmena puścił mnie przodem.
- o Emilka, Krzysiek jesteście już - mówiąc to wstała i ruszyła w naszym kierunku, gdy z za mnie wychylił się Krzysiek Jaskowską na chwile zamurowało - Krzysiek Boże Ty krwawisz - mówiła przestraszona.
- nie nie Pani komendant, to nie moja krew - słychać było jak Jaskowska odetchnęła z ulgą. Później pogratulowała nam tej akcji, zapowiedziała nagrodę i dała nam wolny weekend. Oczywiście próbowała mnie przekonać, że powinnam iść do lekarza, ale ja wcale nie miałam na to ochoty, dziś czekała mnie kolacja z Krzyśkiem i Tośkiem, postanowiłam, że jeśli Krzysiek nie zrobi pierwszego kroku to ja muszę coś podziałać. Wiem już na pewno, że mu na mnie zależy, starał się robić wszystko, żeby mnie wyciągnąć z opresji, zwykły partner tak by się nie zachowywał.
Krzysiek poszedł się przebrać w mundur i miał jeszcze przesłuchać tego lekarza. Ja też miała jeszcze trochę papierkowej roboty. Po skończonym przesłuchaniu Krzysiek wrócił do pokoju. W między czasie, koledzy i koleżanki z komendy zaglądali do nas z gratulacjami tak udanej akcji. Dla mnie najważniejsze było, że wyszliśmy cało, a przestępcy zostali aresztowani.
Krzysiek usiadł przy swoim biurku, i również kończył papierkową robotę, zauważyłam, ze co jakiś czas zerka na mnie. Cały czas odczuwałam ból karku, zaczęłam się masować.
- powiem Ci, że mnie ten kark tak boli, nie mogę wytrzymać normalnie... - mówiąc to nie przestawałam się masować
**Krzysiek
W tym momencie miałem ochotę wstać, podejść do Emilki i jej wymasować ten kark, ale nie tylko chętnie obsypał bym ją całusami, przytulił, żeby poczuła się bezpiecznie. Dziś na akcji bardzo martwiłem się o nią. Gdy ją zobaczyłem leżącą taka bez ruchu, bez życia serce mi zamarło. Gdyby coś jej się stało nie wybaczył bym sobie tego, nie wybaczył bym sobie tego że nie zdążyłem jej powiedzieć jaka jest dla mnie ważna, ile dla mnie znaczy, jaka jest piękna, że ją kocham. Nie ma dla mnie znaczenie, ze pracujemy razem, ze jest moją przełożoną, mam tylko nadzieję, że nie odwoła dzisiejszej kolacji, ale nawet jeśli ją odwoła - to nie mogę jej mieć tego za złe, później będę się martwił, ale koniecznie muszę coś z tym zrobić, dłużej nie wytrzymam...
- w ogóle do lekarza powinnaś pójść - powiedział po chwili Krzysiek, ewidentnie nad czymś się zamyślił
- może pójdę jak mi do jutra nie przejdzie, ale.. marzy mi się po prostu wieczorem taka kolacja, lampka wina relax - usmiechnęłam się
- to co przekładami naleśniki? - spytał Krzysiek, oszalał, cały dzień czekałam na tą kolację, muszę to jakoś uratować
- czemu? - spytałam udając zdziwienie
- no mówiłaś, że Ci się kolacja marzy - powiedział Krzysiek
- no właśnie, naleśniki nie mogą być na kolację tak? - spytałam śmiejąc się do niego
- mogą - odpowiedział - Tosiek się ucieszy - dodał uśmiechając się
- dobra to będę u Was po dwudziestej, tylko wyjdźmy już stąd bo nie mogę
- ok to ja po drodze zrobię zakupy, coś specjalnego mam kupić po za standardowymi składnikami
- nie wszystko w standardzie, wtedy są najlepsze, bez udziwniania
- ok to co idziemy? - spytał Krzysiek
- idziemy odpowiedziałam - wstałam i ruszyła do drzwi, Krzysiek je otworzył, i przepuszczając mnie pierwszą położył mi swoją rękę na plecach, zrobiło mi się przyjemnie. Przebraliśmy się w cywilne ciuchy i udaliśmy się do swoich domów.
- Cześć Zosia - krzyknęłam od progu, ale w domu panowała cisza - najwyraźniej jej nie ma - powiedziałam na głos sama do siebie.
Nie miała za dużo czasu do kolacji więc wzięłam się za przygotowania, najpierw porządny prysznic, potem włosy i makijaż. Teraz pozostało tylko wybrać bieliznę i ciuchy.
Zastanawiałam się jaką bieliznę włożyć, ostatecznie wybrałam komplet w granatowym kolorze z koronki. Będzie odpowiedni gdyby sprawy potoczyły się po mojemu.. Do tego założyłam nowa sukienkę granatowa w paski. Zerkłam w lustro i stwierdziłam, ze jest ok. nawet sama sobie się podobałam. Właśnie miałam wychodzić gdy otworzyły się drzwi domu, to była Zośka
- Cześć Emilka,
- cześć - odpowiedziałam
- ooo wow wychodzisz gdzieś?? jakaś randka? - dopytywała się Zośka
- tak wychodzę - odpowiedziałam tajemniczo
- kto jest tym szczęściarzem?? - Zośka nie odpuszczała, a ja nie miałam ochoty jej mówić, ze idę do Krzyśka, chyba bałam się, ze może będzie chciała się wprosić,a tego bym nie zniosła, to ma być nasz wieczór...
- idę do koleżanki, mamy gdzieś razem wyjść - w końcu powiedziałam - wrócę późno - dodałam
- ok to baw się dobrze pa
- dzięki pa
Dojazd do domu Krzyśka nie zabrał mi dużo czasu. Na mieście było już luźno. To był bardzo ciężki dzień, więc z radością jechałam do Krzyśka i Tośka. Cieszyłam się, ze wreszcie będę mogła spędzić cza z ludźmi, którzy są mi bliscy, a kto wie, może będą naprawdę bardzo bliscy. Wchodząc po schodach na górę szłam z postanowieniem, ze dziś muszę coś zrobić, muszę wyznać Krzyśkowi co do niego czuję, wydarzenia z dzisiejszego dnia dały mi sporo do myślenia.
Stanęłam przed drzwiami do mieszkania Krzyśka, nacisnęłam dzwonek, rozległ się dźwięk. Po chwili drzwi otworzył mi Tosiek
- Emilka - krzyknął radośnie i przytulił się do mnie
- cześć Tosiek - powiedziałam - a gdzie tata?
- w kuchni przygotowuje wszystko do naleśników
- to co idziemy mu pomóc?
- jasne - powiedział radośnie Tosiek - zdjęłam buty, zostawiłam torebkę w salonie i poszłam do kuchni. Krzysiek wyglądał bardzo przystojnie. Miał na sobie szare dżins, białą koszulę, w granatowy wzór, a na krześle wisiała marynarka, widać było, że się starał wyglądać dobrze
- cześć Krzysiek
- cześć, dobrze że już jesteś, bo zaczynam sobie nie radzić - uśmiechnęłam się i przejęłam od Krzyśka prace nad naleśnikami, warto jednak podkreślić, że Krzysiek zrobił bardzo dużo, mnie właściwie zostało samo smażenie i nadzienie. Z naleśnikami szybko sobie poradziłam i po chwili wszyscy siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się. Trzeba przyznać, że Krzysiek staną na wysokości zadania, stół ładnie wyglądał, były świece a i winko niczego sobie. Tosiek wsuwał naleśniki jeden za drugim, aż się za nim kurzyło...
- powoli bo się udławisz Tosiek - zwrócił uwagę Krzysiek. Tosiek pochłonął ostatni kęs i padł na fotel
- były przepyszne, ale już więcej nie wcisnę dzięki - powiedział Tosiek
- na zdrówko, polecam się na przyszłość - odpowiedziałam, Tosiek wstał
- a gdzie Ty idziesz kolego? - spytał Krzysiek
- no lekcje muszę odrobić ta? - powiedziawszy to wyszedł. Zaczęłam się śmiać
- niesamowity jest - powiedziałam, Krzysiek się tylko uśmiechnął. Wzięłam sok i zrobiłam łyk - ładnie tu - mówiąc to wskazałam na stół
- no wiesz co Tosiek przygotował wszystko tak na prawdę, znaczy no nie postarał się za bardzo bo kwiatki ściągnął z parapetu - zaczęłam się śmiać
- serio? - spytałam, Krzysiek kiwnął głową
- ale pasują idealnie - bo rzeczywiście tak było, świece serwetki, kwiatki, chłopcy się postarali.
- a jak Ty się w ogóle czujesz po dzisiejszym dniu - spytał z troską w głosie Krzysiek
- dobrze, powiem Ci, że zaskakująco dobrze - w tym momencie usłyszeliśmy muzykę, dochodziła z pokoju Tośka, ale była na tyle głośna, że dobrze ją słyszeliśmy. To była spokojna, romantyczna piosenka...
- yhmy, młody nie źle kombinuje - skomentował Krzysiek uśmiechając się przy tym, no chyba chce żebym zaprosił Cię do tańca - mówiąc to Krzysiek wpatrzony był w talerz tak jakby bał się mojej reakcji, zrobiłam kolejny łyk soku, czyżby Krzysiek zdobył się na odwagę i rzeczywiście poprosi mnie do tańca???"
- serio? - spytałam i usmiechnęłam się, Krzysiek odwzajemnił uśmiech i tylko kiwnął głową, po czym wstał, zapiął guzik od marynarki ruszył w moją stronę. Nagle poczułam jak robi mi się gorąco...
- ocho sierżant Zapała będzie tańczył - powiedziałam a Krzysiek był już przy mnie, wyciągnął rękę i złapał moją, delikatnie przyciągając mnie do siebie, gdy wstawałam zachwiałam się co w efekcie spowodowało, ze nadepnęłam go
- sory - powiedział Krzysiek
- to ja sory - odpowiedziałam i oboje uśmiechnęliśmy się. Krzysiek drugą rękę położył mi na plecach i zaczęliśmy delikatnie kołysać się w rytm muzyki. Nasze spojrzenia spotkały się. Byliśmy tak blisko siebie, czułam jego oddech na mojej skórze. Patrzyliśmy sobie przez chwile prosto w oczy, oboje lekko się uśmiechnęliśmy i chyba oboje już wiedzieliśmy co za chwile nastąpi. Krzysiek powoli zbliżał się do mnie, ja odruchowo przekręciłam głowę w prawo, aby nasze usta mogły się swobodnie spotkać, prawa rękę odruchowo położyłam mu na karku, a palce wczepiłam w jego włosy, bawiąc się nimi. Druga rękę miałam opartą na jego klatce piersiowej, czułam jak bije mu serce. W końcu nadszedł ten moment, poczułam jego usta na swoich, fala gorąca oblała moje ciało, a dreszcz nim wstrząsnął. Spojrzał na mnie, prawą ręką odgarnął moje włosy z twarzy i powtórzył pocałunek. Zrobiło mi się gorąco, czułam jak uginają się pode mną nogi, tyle razy wyobrażałam sobie ten moment. Początkowe nasze pocałunki były delikatne, krótkie, ledwo muśnięcie warg, ale już po chwili, Krzysiek objął mnie silniej w pasie, przylgnęłam do niego mocno, a on wodził wargami po moich ustach, jakby smakował najwspanialsze słodycze, gdy przerwał westchnęłam, nie byłam w stanie stać o własnych siłach....
Komentarze
Prześlij komentarz