>> 1 << Pierwszy dzień w pracy

Obudziłam się o 6:00, dziś wyjątkowo wcześniej nastawiłam budzik - w końcu to mój pierwszy dzień pracy na nowej komendzie, nie wypada się spóźnić. Nie chciało mi się wstać z łóżka, ale nie było wyjścia. Wzięłam gorący prysznic, potem kawa i śniadanie - chleb żytni, wędlina i pomidory, choć  o tej porze roku nie smakują najlepiej. Zazwyczaj nie jadam śniadań, ale nie wiem co mnie dzisiaj czeka w pracy, może nie będzie czasu, żeby coś zjeść....
Jeszcze makijaż i można wychodzić.
gdy tylko otworzyłam drzwi od klatki zawiał mroźny wiatr - nie przepadam za zimą. 
Na komendę dojechałam bez większych problemów. Po wejściu do środka musiałam się wylegitymować - jak się później okazało "Miśkowi". Misiek był na tyle uprzejmy, że pokazał mi gdzie jest szatnia i gdzie mam się udać na odprawę. Przebrałam się w mundur i weszłam do pokoju odpraw. Siedziało tam już kilka osób więc się przywitałam. Po chwili weszło jeszcze kilku policjantów i podinspektor, który rozpoczął odprawę.
Moją uwagę przykuł  policjant stojący po prawej, brunet, ciemne oczy, broda - mój typ - sprawiał wrażenie miłego, w przeciwieństwie do podinspektora Kwiecińskiego - wydzierał się na wszystkich, nie pasowało mu że, wśród komisariatów Wrocławskich zajęliśmy drugie miejsce. Wszyscy zaczęli bić brawo co go jeszcze bardziej rozwścieczyło. Jego krzyki przerwał inspektor (Wysocki, jak się później okazało komendant, który właśnie powrócił na swoje stanowisko). Po minach pozostałych zrozumiałam, że odczuli oni wielką ulgę, iż wrócił ich stary szef.
Po odprawie inspektor poprosił mnie aby zajrzała do niego.
Serce zaczęło bić szybciej, trochę się stresowałam jakie zadania mi przydzieli na dziś i kogo dostane za partnera. Stanęłam przed drzwiami do pokoju komendanta, zapukałam
- wejść - usłyszałam.
Weszłam, obok komendanta stał jeden z policjantów, który również był na odprawie: wysoki, postawny, no można powiedzieć, że łysy, czyżby to mój nowy partner????
- Mikołaj, aspirant Mikołaj Białach - wskazał Wysocki na Mikołaja,
- sierżant Emilia Drawska - Mikołaj wyciągnął rękę, uścisnęłam mu dłoń, miał bardzo silny uścisk, uśmiechnął się, powiedziałam:
- miło mi, a on na to:
- bardzo mi miło.
Komendant zaczął mnie wychwalać jak to wróciłam, do Polski po rocznym stażu, w Stanach - trochę mi głupio było, a Mikołaj patrzył na mnie i tylko przytakiwał głową.
komendant przekazał nam rozkazy i poprosił Mikołaja aby oprowadził mnie po całej komendzie.
Najpierw udaliśmy się do - jak to nazwał Mikołaj - królestwa Mareczka - Marek to był dyżurny. przy okazji opowiedział nam o sprawie którą mamy się zając z Mikołajem. Swoją drogą szarmancki ten Marek...
Mikołaj oprowadził mnie po całej komendzie, przedstawiał po kolei wszystkim, okazało się, że policjant na którego zwróciłam uwagę do starszy posterunkowy Krzysztof Zapała, jeździ w patrolu  z sierżant sztabowa Moniką Kownacką. Wszyscy sprawiali wrażenie takich miłych, no - dopóki nie poszliśmy do aresztu.... Tam miała wątpliwa przyjemność poznania aspiranta Adama Kobielaka - Adasia jak to się przedstawił - wredny typ.
Z aresztu zabraliśmy studenta, którego mieliśmy przesłuchać, na szczęście przesłuchanie prowadził Mikołaj. Ja włączałam się do rozmowy sporadycznie. Po chwili wpadł do pokoju przesłuchań ojciec tego studenta, był agresywny i żądał natychmiastowego wypuszczenia chłopaka. Gdy ten usłyszał, że może stąd wyjść zaczął wymyślać, że groziliśmy mu biciem. Ojciec się wkurzył i powiedział, że złoży na nas skargę do komendanta głównego. No pięknie, pierwszy dzień w pracy, w kraju, a już ktoś chce składać na mnie skargi, a jeszcze nawet nie zaczęłam patrolować ulic, super rozpoczął się ten dzień.
Po tym burzliwym początku dnia, w końcu wyruszyliśmy z Mikołajem na patrol. Podczas patrolu  rozmawialiśmy z Mikołajem o tej sprawie ze studentem. Zastanawiałam się czy naprawdę jego ojciec złoży na nas skargę, ale Mikołaj mnie uspokoił. Generalnie zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie: fajny, konkretny, stanowczy, wie czego chce, dobry policjant.
- a gdzie służyłaś przed wyjazdem do stanów - spytał Mikołaj,
- na małym posterunku, w Wadlewie, koło Wrocławia, raptem trzy osoby,
- to powiedz mi moja droga czym sobie zasłużyłaś na ten wyjazd do Stanów?
- dostałam odznaczenie za jedna sprawę, ale tak naprawdę, to myślę, że chodziło o parytet,
- jak to?
- no normalnie do ekipy, która jechała, pewnie potrzebowali kobiety z prewencji i mnie wzięli....
Mikołaj jeszcze wypytywał mnie o Stany jak tam było, czy mogłabym tam zostać na stałe, odpowiadałam na jego pytania, trochę się pośmialiśmy, naprawdę zrobił na mnie dobre wrażenie.
Dalsza część patrolu przebiegała w miarę spokojnie, aż do momentu, kiedy zobaczyliśmy jednego kierowcę, w momencie gdy my zatrzymaliśmy się radiowozem, przed przejściem dla pieszych, koleś przejechał obok nas w ogóle nie zwalniając. Na naszych oczach o mało nie doszło do tragedii. Mikołaj włączył górę i ruszył za nim. Kierowca po chwili się zatrzymał.
Wysiadłam z radiowozu i wtedy dałam popis.
Kierowca wysiadł z samochodu i ruszył w moja stronę, prawą ręką odpięłam z paska broń i stanowczym głosem powiedziałam:
- proszę zostać w samochodzie,
koleś podniósł dwie ręce do góry i odpowiedział:
- spokojnie, chciałem się tylko dowiedzieć o co chodzi, cały czas kierował się w moją stronę
i wtedy zadziałałam instynktownie tak jak nas uczyli w Stanach - wyjęłam broń, zaczęłam mierzyć    w jego kierunku i krzyknęłam:
- ręce na dach i nogi szeroko!
koleś zaczął się cofać, powtórzyłam jeszcze głośniej idąc w jego stronę i mierząc do niego  z pistoletu,
- ręce na dach powiedziałam, koleś wykonał moje polecenie.
Mikołaj szedł obok mnie.
- Dzień dobry Panu, aspirant Mikołaj Białach, sierżant Emilia Drawska, proszę przygotować dokumenty do kontroli,
- czy ja mogę stanąć normalnie,
- tak może Pan - odpowiedział Mikołaj
W tym czasie schowałam broń i pytającym wzrokiem spojrzałam na Mikołaja, ale nie był to odpowiedni moment na rozmowę.
Kierowca przekazał nam swoje dokumenty a my udaliśmy się do radiowozu.  Podczas gdy Mikołaj przekazywał dane kierowcy do dyżurnego, ja zaczęłam wypisywać mandat..
- Jezu zrobiłam z siebie idiotkę,
- Niiieee no daj spokój,
- Kurde, ja jestem po prostu świeżo po tym szkoleniu w stanach, a tam na wpajali, że jak gość wysiądzie z samochodu to musisz od razu reagować, no i takie są efekty....
- nie no spoko Pani sierżant, rozumiem Cię, w końcu w stanach wszyscy doskonale wiedzą, że podczas kontroli nie wolno im wysiąść z samochodu, a u nas dopiero muszą się do tego przyzwyczaić
- no w sumie tak, a poza tym tam prawie każdy nosi broń, i jak koleś wysiada z samochodu to nie wiesz co cie czeka...
- na szczęście u nas jest inaczej...
Kończyłam właśnie wypisywać mandat, gdy odezwał się dyżurny:
- 05 dla 00
- zgłasza 05
- ten kierowca jest czysty, zero punktów,
- dzięki bez odbioru - no widzisz...
- ok to może ja mu pójdę zaniosę ten mandat,
- ok - odpowiedział Mikołaj

Było mi tak strasznie głupio, musiałam go przeprosić................... 
Gdy już wręczyłam mu mandat i przeprosiłam za swoje zachowanie, zobaczyłam mikołaja wysiadającego z radiowozu i dawał mi znaki. Szybko zorientowałam się, że coś jest nie tak, zagadałam do  kierowcy coś o samochodzie, to pozwoliło Mikołajowi na podejście do kierowcy, a następnie aresztowanie go. jak się później okazało samochód był kradziony.
Reszta patrolu upłynęła spokojniej, udało nam się dokończyć sprawę studenta i dopalaczy z rana. Przebrałam się w ubranie cywilne i poszłam pożegnać z Mikołajem,
- to ja się urywam już
- wiesz co, świetnie wyglądasz bez munduru,
- tak?? uśmiechnęłam się, tego rodzaju komplementy zawsze mnie peszyły
- naprawdę, powtórzył Mikołaj
- dzięki - odpowiedziałam - trzymaj się, dzięki wielkie, fajnie że byłeś dzisiaj moim mentorem,
- cała przyjemność po mojej stronie,
- po mojej, pa.

Wyszłam z komendy, wsiadłam do samochodu i udałam się w kierunku domu. Dobrze że w pobliżu mojego bloku jest dobrze wyposażony sklep, nie miałam ochoty jechać do marketu, a w domu pustki, trzeba było zrobić zakupy.
zaparkowałam samochód przed blokiem i udałam się do sklepu. Kupiłam kilka rzeczy i białe wino - pierwszy dzień w pracy zaliczony bez "większych" wpadek - trzeba to uczcić.
Weszłam do mieszkania, rozpakowałam zakupy. To był długi i pełen wrażeń dzień. Najpierw gorący prysznic, potem kolacja.
W między czasie gdy robiłam kolację zadzwonił telefon:
- tak proszę?
- cześć córeńko
- cześć mamo
- jak tam pierwszy dzień w pracy?
- a dziękuję, całkiem nie źle, obyło się bez większych wpadek, wszyscy są bardzo mili, no może z jednym wyjątkiem...
- cieszę się, że Ci dobrze poszło
- a co u Ciebie mamo?
- wszystko w porządku
- a  tata?
- aaaa, wiesz jaki jest ojciec, teraz śpi....
- znowu pił?
- daj spokój, nie psuj sobie dnia, może zajrzysz do nas kiedyś w niedzielę na obiad?
- jasne mamo, ale jeszcze nie wiem kiedy, muszę tu wszystko ogarnąć.
- ok córeńko, odzywaj się od czasu do czasu,
- jasne mamo, pa
- pa

Kolacja gotowa, jeszcze lampka wina, świeca i relaks...
W telewizji nie było nic ciekawego, więc wzięłam do ręki książkę - jakiś kryminał - mój ulubiony gatunek, ale jakoś nie mogłam się skupić na czytaniu.
Wracałam myślami do tego co się dziś wydarzyło...... Nie wiedzieć czemu nagle na myśl przyszedł mi Krzysiek - spodobał mi się na pierwszy rzut oka, podczas krótkiej rozmowy zrobił na mnie dobre wrażenie, hmmm ciekawe, czy ma dziewczynę - bo na żonę to chyba trochę za młody jest...
Odepchnęłam od siebie te myśli, zrobiło się późno, a jutro kolejny dzień pracy.
pozmywałam po kolacji, przebrałam się w piżamę i poszłam spać. Sen przyszedł szybko....








Ok - poszło, pierwsze opowiadanie.
Na początek, trochę dużo opisu jest tego co się działo w ciągu dnia, żeby wprowadzić czytelnika w życie Emilki, ale koncepcja jest taka, że docelowo mniej będzie tego co działo się w ciągu dnia pracy, a więcej tego co działo się po pracy....

Dajcie znaka, czy jest ok, pozdrawiam.








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

>>14<< Sex na śniadanie?

>>41<< Pierwsza wspólna noc