>>24<< Galeria

Rano wstałam wyjątkowo niewyspana. W nocy śniły mi się jakieś głupoty: strzykawki, narkotyki... Najchętniej wzięłabym sobie wolne, ale z kolei siedzenie w domu z moja mamą przerażało mnie jeszcze bardziej.
Weszłam do firmy. Po drodze kilka osób zaczepiło mnie i poinformowało o wczorajszych wieczornych wydarzeniach. Byłam w szoku. Ola córka komendanta została porwana przez Grudę - nasza koleżankę, na szczęście Białachowi i Jackowi udało się ją w porę odnaleźć - to znaczy żyła, ale była w śpiączce. Weszłam do biura. Krzysiek już tam był, zauważyłam na jego ręce plaster:
- Cześć
- Cześć
- A co Ty na jakichś badaniach byłeś?
- AAA wiesz co byłem w szpitalu oddać krew dla Oli
- aa widziałam ogłoszenie - rzeczywiście
- a ty już byłaś??? - spytał Krzysiek. Zdziwiło mnie jego pytanie, tak szybko zapomniał o tym co się wydarzyło...
- ja??? przecież ja jeszcze nie mam tych wyników badań, dopiero za dwa dni będą..
- przepraszam, zapomniałem - Krzysiek wyraźnie posmutniał

**Krzysiek
Cholera jak mogłem zapomnieć, że Emilka dopiero za kilka dni będzie miała te wyniki. Ale ze mnie osioł. Co ona sobie o mnie pomyśli, wczoraj taki troskliwy, a dzisiaj już nie pamięta baran...

- a udało Ci się zajrzeć do Oli?
- no jak, nikogo tam nie wpuszczają
- ona jest nieprzytomna?
- w śpiączce jest, straciła sporo krwi, no w ostatnim momencie ją znaleźli
- kurde ja nawet nie chce myśleć przez co ona przechodzi teraz... znaleźli ją w szkole??
- taa w liceum jakimś, Gruda ja tam zawiozła
Chwile jeszcze siedzieliśmy w pokoju i gadaliśmy o tym co się przydarzyło Oli i jak się komendant teraz czuje. W końcu jednak musieliśmy udać się na patrol. Póki co nie było żadnych zgłoszeń więc mogliśmy jeszcze chwilę pogadać o tym co się wydarzyło:
- a stary jak się czuje? - zwróciłam się do Krzyśka
- źle, cały czas jest na zwolnieniu
- szkoda mi go, najpierw stracił żonę, a teraz..
- przestań nawet tak nie myśl Olka z tego wyjdzie - to lubiłam w Krzyśku, zawsze optymista, zawsze wspiera innych, potrafi podnieść na duchu...
- a ktoś ma z nim w ogóle jakiś kontakt?
- no Białach, ale podobno stary siedzi w szpitalu a stamtąd wysyłają go żeby odpoczął w domu
- a gadałeś z nim?
- taaa dzisiaj po służbie rano
- na służbie był? nie wziął wolnego??
- no wiesz jaki jest Białach, powiedział że nie chce siedzieć z tym w domu, nie chce się tym zamartwiać
- to to akurat rozumiem...
- 06 dla 00
- zgłaszam 06
- włączcie górę i lećcie na Wiosenna 15  mamy napad na jubilera
- ok przyjęłam, jedziemy bez odbioru
Włączyłam bomby, a Krzysiek przyśpieszył. Do jubilera dojechaliśmy dość szybko. Na miejscu zastaliśmy właściciela sklepu i jego córkę. Okazało się, że rzeczywiście dokonano napadu. chcieliśmy wezwać karetkę do właściciela sklepu, to był starszy Pan, upierał się, że nie ma potrzeby, jednak po naszych i córki namowach zgodziła się. W między czasie sprawdziliśmy monitoring, spisaliśmy notatkę, wezwaliśmy techników. W momencie gdy właściciel uświadomił sobie ile zginęło pieniędzy zemdlał. Karetka zabrała go do szpitala a my udaliśmy się do firmy opowiedzieć dyżurnemu co udało się nam ustalić. Na koniec Jacek poprosił nas abyśmy podjechali do domu komendanta i sprawdzili co u niego. 
Widok w domu szefa był przerażający, siedział sam po ciemku, czuć było od niego alkohol, ale  przysięgał, że nie będzie się wieszał...  tak jakby czuło po co tu u niego jesteśmy.
Po całej wizycie zdaliśmy relacje dyżurnemu. Po czym wpisał nas na działania i od razu mieliśmy kolejne zadanie. Ogólnie dzień był ciężki i pracowity. Nawet nie mieliśmy czasu aby zjeść porządny obiad. Plus był taki że udało nam się odkryć kto stoi  za napadem na jubilera - to była jego córka. W sumie to nawet lepiej,że było dużo pracy, nie miałam czasu myśleć o kłopotach. Jednak zaraz o opuszczeniu budynku firmy, problemy same pojawiały się w mojej głowie i przypominały o swoim istnieniu. Nawet nie miałam okazji pogadać z Krzyśkiem, po pracy szybko wyszedł, śpieszył się po Tośka.
Nie miałam ochoty wracać do domu. Wiedziałam co mnie czeka - mama użalająca się nade mną. Postanowiłam wybrać się do galerii. łażenie po sklepach skieruje moje myśli na inny tor - mam nadzieję.
W jednym ze sklepów wypatrzyłam świetną bluzkę, przymierzyłam ją, leżała idealnie. Postanowiłam sprawić sobie prezent. Wychodząc ze sklepu potknęłam sie i wpadłam na kogoś. 
- oo przepraszam bardzo, potknęłam się i... Krzysiek? - powiedziałam podnosząc wzrok na osobę na którą wpadłam...
- Emilka - co Ty tutaj robisz??
- no właśnie lubię wpadać na facetów - oboje wybuchnęliśmy śmiechem - a gdzie Tosiek?
- a właśnie dałam mu czas wolny, ma wybrać prezent dla koleżanki z klasy, która ma urodziny
- aa to co teraz zakupy jakieś ??
- a nie koniecznie, wiesz chętnie napiłbym się dobrej kawy, dziś w pracy nawet nie było kiedy, napiejsz się ze mną?
- chętnie
- no to chodźmy
Usiedliśmy w kawiarni,  Krzysiek zamówił kawę i duże cistko
- a to ciastko??
- na poprawę humoru...
- tak, chyba na poprawę centymetrów w pasie, chyba chcesz żeby sie roztyła
- daj spokój świetnie wyglądasz, jedno ciastko z ulubionym kolega z pracy Ci nie zaszkodzi - zaczęliśmy się śmiać. W jednej chwili zniknęły wszystkie problemy i troski, był tylko Krzysiek i jego zniewalający uśmiech. Lubiłam patrzeć jak się uśmiecha. Jego uśmiech był zaraźliwy. Świetnie się z nim dogaduję i w pracy i poza pracą. Coraz częściej o nim myślę, zastanawiam się co by było gdyby.... i czy w ogóle jest szansa na to żeby nasze relacje z czysto służbowych i przyjacielskich zmieniły się na nieco cieplejsze o innym charakterze...
Z rozmowy wyrwał nas Tosiek
- Cześć Emilka
- Cześ Tosiek, co słychać?
- właśnie byłem kupić prezent urodzinowy dla koleżanki
- i co udało się?
- tak zobacz - Tosiek wyjął z kieszeni małe pudełeczko, otworzył je, a w nim były śliczne kolczyki w kształcie kotków
- są przepiękne, Twoja koleżanka lubi koty??
- tak uwielbia je, chociaż sam nie wiem czemu, przecież psy są o wiele fajniejsze  - w tym momencie zaczęliśmy się wszyscy śmiać.
Po krótkiej rozmowie pożegnałam się z chłopakami i rozeszliśmy się, każdy do swojego domu.
W domu z kolacją czekała na mnie mama. Zjadłyśmy razem. Opowiedziałam jej o spotkaniu z Krzyśkiem i Tośkiem, na samo wspomnienie o Krzyśku reaguje jakoś tak żywo. Nie raz już mi docinała, że stworzylibyśmy piękną parę... No cóż może i tak, sama coraz częściej łapię się na tym, że o tym myślę, ale jak to mówią do tanga trzeba dwojga, przecież nie rzucę się Krzyśkowi na szyję...
Pozmywałam o kolacji, pochowałam naczynia. Wzięłam szybki prysznic i poszłam do łóżka, włączyłam telewizor, akurat leciała jakaś komedia romantyczna, obejrzałam trochę ale nie zaciekawiła mnie więc wyłączyłam telewizor. Poszłam spać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

>>14<< Sex na śniadanie?

>> 1 << Pierwszy dzień w pracy

>>41<< Pierwsza wspólna noc