>>25<< Awans
... około 3 miesiące później
Wstałam jak zwykle rano choć dziś dzień był mocno zakręcony. Z jednej strony nieco bardziej uroczysty, a z drugiej dziś miałam odebrać wyniki badań. To już ostatnie, które definitywnie miały albo potwierdzić albo zaprzeczyć czy mam HIV. Z jednej strony cieszyłam się z awansu, z drugiej cała byłam w strzępkach nerwów....
Mundur galowy wisiał na drzwiach od szafy. Zjadłam śniadanie, ubrałam się w mundur. Boże jak ja dawno nie miałam na sobie spódnicy ani sukienki.... W sumie awans powinniśmy dostać w lipcu, ale ze względu na śmierć naszego komendanta awanse zostały przesunięte. Do tej pory nie mogę uwierzyć w to co się stało. Pamiętam to jakby było wczoraj. Byliśmy z Krzyśkiem u niego w ten dzień, rozmawialiśmy z nim. Owszem był przybity, przygnębiony, ale to normalne w końcu jego córka walczyła w szpitalu o życie... Zresztą on sam nas zapewniał że wieszać się nie będzie, a kilka godzin później już nie żył. Właściwie to do końca jakoś nie wierzę że to było samobójstwo.. O Boże jak późno, muszę wychodzić bo się spóźnię.
Dojazd do firmy nie zajął mi wiele czasu na szczęście nie było korków. W sali był już Krzysiek i Jacek oraz paru innych kolegów i koleżanek z komendy.
- Cześć chłopaki - starałam się nie dać poznać po sobie, że coś mnie gnębi...
- Cześć - odpowiedzieli jednocześnie Jacek i Krzysiek
- A gdzie Ola i Mikołaj
- nie wiemy, jeszcze ich nie ma ale pewnie zaraz się pojawią - odpowiedział Jacek - maja jeszcze kilka minut, o właśnie idą
- Cześć - mikołaj przywitał się z chłopakami podając im rękę
- Cześć - powiedziała Ola
- Cześć - odpowiedziałam - jak się trzymasz?
- w porządku - odpowiedziała oschle.
W tym momencie weszła do sali Jaskowska nasza nowa Pani komendant. Wszyscy ustawiliśmy się w szeregu. Jaskowska podchodziła do każdego i gratulowała awansu. Starszy sierżant Emilia Drawska - brzmi całkiem dobrze. Krzysiek został sierżantem... Jeszcze kilka słów od Pani komendant i można się było wyluzować. Wszyscy zaczęliśmy sobie na wzajem gratulować i ściskać się tylko Ola wyszła bez słów. W sumie to jej się nie dziwie. Została zupełnie sama. I to akurat w dniu kiedy wybudziła się jej ojciec, a nasz komendant popełnił samobójstwo, przynajmniej wyniki dotychczasowego śledztwa na to wskazują.
Po tej oficjalnej części trzeba było ruszyć na służbę. Poszliśmy się przebrać i spotkaliśmy się na odprawie z Panią komendant. Komendantka przedstawiła kilka problemów które najczęściej się pojawiły, a mój telefon oczywiście nie przestawał dzwonić, a ja zapomniałam go wyciszyć... W pewnym momencie Pani komendant nie wytrzymała
- czy my czasami Ci nie przeszkadzamy? - zwróciła się do mnie ostrym tonem
- przepraszam bardzo - w tym momencie wyciszyłam telefon
- Dyżurny wyznaczy patrole, które pokręcą się dziś przy ul. Stalowej. Wiecie co robić to do roboty!. A jeszcze jedno starszy sierżant Drawska - tym razem zwróciła się bezpośrednio do mnie - następnym razem proszę wyciszyć telefon.
- tak jest - odpowiedziałam krótko - dobrze wiedziałam kto i dlaczego do nie wydzwania, wcale mnie to nie dziwiło...
**Krzysiek
Od samego początku widziałem, że Emilka zachowuje się jakoś inaczej tak sztucznie, jakby na siłę się cieszyła z tego awansu. Była jakaś zdenerwowana, choć bardzo starała się to ukryć, może inni to łyknęli ale nie ja. Od samego rana nie zamieniła ze mną tak naprawdę ani jednego słowa oprócz tych wypowiedzianych do wszystkich... i jeszcze te dziwne telefony na odprawie. Coś jest nie tak i muszę się dowiedzieć co, żebym mógł jej pomóc...
**Emilka
Po odprawie ruszyłam prosto do wozu. Nie miałam ochoty z nikim gadać. Krzysiek pojawił się po chwili i ruszyliśmy na patrol.
- powiesz mi o co chodzi? - zaczął Krzysiek. W sumie to chyba gdzieś głęboko w sercu miałam nadzieję, że nie uda mi się go zwieść... tą udawaną radością z awansu.... ale może jeszcze spróbuję pograć chwilę
- ale z czym?
- no przecież widzę...
- to patrz na drogę może dobra?? bo Ci wjechał koleś...
- chodzi o te badania? - spytał Krzysiek, a jednak pamiętał... pękłam..
- taak, przepraszam Cie ale już kurczę nie odgarniam, nie mogę o tym przestać myśleć, jestem rozdrażniona..
- coś Ty, daj spokój, kiedy masz te wyniki??
- dzisiaj
- będzie dobrze zobaczysz..
- mówisz jak moja matka, która po prostu od rana albo dzwoni albo wysyła mi smsy: "nie przejmuj się Emilko wszystko będzie w porządku"
- a czyli to matka dobijała się do Ciebie podczas odprawy?
- no a kto??
- heeehee (Krzysiek zaczął się śmiać)
- wiadomo, że ona czuję się normalnie jakbym była małą dziewczynką..
- 06 dla 00
- zgłaszam się szóstka
- ratownicy medyczni proszą o wsparcie. Dziewczynka lat 8 zagrożenie życia, matka nie pozwala zabrać dziecka do szpitala. Jedźcie tam na bombach, ul. Zawadzkiego 8
- Ok przyjęłam, udajemy się
Na miejsce dojechaliśmy po kilku minutach.
- Dzień dobry starszy sierżant Emilia Drawska, sierżant Krzysztof Zapała, co się dzieje?
- Matka dziewczynki nie pozwala zabrać na miej do szpitala, twierdzi, ze wyleczy ja niekonwencjonalnymi metodami, a dziecko ma podejrzenie zapalenia opon mózgowych, życiu zagraża niebezpieczeństwo.
W momencie gdy chcieliśmy porozmawiać z matką, siostra dziewczynki krzyknęła:
- ona nie oddycha!
W tym momencie Krzysiek jednym ruchem odsunął matkę od dziecka aby ratownicy mogli przystąpić do działania, po kilkunastu minutach udało się przywrócić dziecko do życia. Ratownicy natychmiast zabrali ja do szpitala, a my zmuszeni byliśmy zabrać matkę i siostrę dziewczynki na komendę. Niestety będzie miała postawione zarzuty narażenia dziecka na utratę życia.
Nie lubię takich spraw, zwłaszcza gdy chodzi o dzieci...
Na komendzie spisaliśmy protokół z kobietą i osadziliśmy ja w areszcie. Po jej córkę miał się ktoś z rodziny zgłosić., Z jednej strony jej współczułam: jej córka walczy o życie w szpitalu a ona nie może przy niej być.... z drugiej strony mogła pozwolić ratownikom robić swoje i może nie doszłoby do tego wszystkiego.
Po zakończeniu spraw na komendzie udaliśmy się na patrol. Dyżurny miał dla nas kolejne zadanie. Mięliśmy podjechać do lasku Wolanowskiego. Dzwoniła jakaś oburzona kobieta, w sprawie zaparkowanego tam czarnego kombi. Udaliśmy się na miejsce. Kiedy już tam dotarliśmy okazało się, że zastaliśmy intymną schadzkę pana w sile wieku i pani która w naszym rejestrze figurowała jako prostytutka. Poczekaliśmy aż kobieta z mężczyzną ubrali się, w między czasie spisaliśmy ich dane
- proszę - oddałam dowód kobiecie
- dziękuję, mogę już iść? - odpowiedziała
- a tak oczywiście proszę iść i mam nadzieję że się więcej nie spotkamy do widzenia - odpowiedziałam jej z ironią
- też mam taką nadzieję, cholera...
- yyy wiem jak to wygląda ale mi w ogóle nie zależy na rozgłosie - odezwał się mężczyzna
- prawo jazdy, dowód rejestracyjny - w momencie gdy mężczyzna szukała dokumentów coś mu wypadło z portfela
- co to jest? - mówiąc to schyliłam się by podnieść leżąca kartkę, okazało się, że to było zdjęcie - ooo rodzina? - skomentowałam z ironicznym uśmiechem
- no tak, ale ja jestem wie Pani w delegacji jestem..
- mmm rozumie, w delegacji to się nie liczy, ciekawe co by powiedziała Pana żona
- z całym szacunkiem Pani komisarz ale to nie Pani sprawa..
- człowieku możesz narobić sobie takich kłopotów, że sobie nawet nie zdajesz sprawy... Nie szkoda Ci zdrowia, nie szkoda Ci rodziny... Przecież możesz się wpakować w takie maliny, że za nim się zorientujesz to będzie już za późno na cokolwiek. Pracuje Pan gdzieś?
- Tak, tak mam hurtownię cytrusów i owoców
- w związku z parkowaniem w niedozwolonym miejscu, na terenie zielonym nakładam na Pana mandat w wysokości 300 zł może Pan oczywiście odmówić przyjęcia mandatu, ale..
- tak tak przyjmuję, przyjmuje mandat
- proszę bardzo i proszę następnym razem być trochę bardziej rozważnym
- dobrze
Po tej interwencji wróciliśmy na komendę żeby coś zjeść. Zdaliśmy dyżurnemu raport i udaliśmy się na stołówkę.
- ale dzisiaj młyn co? powiedziałam do Krzyśka
- z tego wszystkiego zapomniałem, że jestem głodny, chyba zjem to wszystko z talerzem teraz. Powiedz mi denerwujesz się?
- czym?
- no wiesz..
- mmm no cóż, myślę sobie, że wiesz no chyba będzie dobrze ale... zresztą nie wiem
**Krzysiek
Jakoś nie brzmiało to przekonująco. Wiedziałem że boi się tych wyników, ale nie rozumiałem dlaczego nie chce się do tego przyznać. Przecież wystarczyło jej tylko jedno słowo, a pojechałbym z nią, żeby nie była sama....
No i jeszcze była jedna rzecz o której chciałem z nią porozmawiać.
- słuchaj w tym parku dzisiaj - zagadał Krzysiek
- no?
- tak mi się wydaje że chyba wyszłaś z roli za bardzo, jak opieprzałaś tego kolesia
- no przecież koleś sobie zasłużył no proszę Cię, kto robi takie rzeczy...
- no właśnie nie wiem chodzi mi o to, że chyba połączyłaś te dwie sprawy i po prostu wiesz decyzja... - no nie co ten Krzysiek pieprzy!
- ja nie rozumiem Cię po prostu - odechciało mi się jeść - Ty będziesz mi tu robił jakąś psychoanalizę przy obiedzie??
- nieeee, tylko Emilka chodzi mi o to, że moim zdaniem...
- noo Twoim zdaniem co? mam się nie przejmować i mam w ogóle kurde myśleć, że wszystko będzie w porządku... i w ogóle tak??? Daj se siana...
- kochani robota jest - właśnie w tym momencie podszedł do nas dyżurny
- co tam masz??
- kolejna interwencja
- no i super bardzo dziękuję - byłam strasznie wkurzona na Krzyśka, wstałam od stołu i udałam się do radiowozu.
Interwencji było jeszcze kilka tego dnia, a my mało co ze sobą rozmawialiśmy. Krzysiek co prawda próbował zagadać ale jakoś nie miałam nastroju. Jednak po przemyśleniu wszystkiego doszłam do wniosku, że to Krzysiek miał rację, musiałam go przeprosić, wróciłam się i udałam do pokoju, miałam nadzieję, że Krzysiek jeszcze nie wyszedł do domu....
- Krzysiek jesteś?
- no właśnie się zbieram
- ciężki dzień dzisiaj?
- a no ciężki
- Krzysiek ta sytuacja w parku z tym mężczyzna i prostytutką miałeś rację ja nie powinnam była na nich tak naskakiwać, to było zupełnie bez sensu
- tylko po to przyszłaś, żeby mi to powiedzieć?
- przyniosłam jakieś papiery, no przyszłam... - w tym momencie podeszłam do biurka Krzyśka i usiadłam przy nim, Krzysiek tez usiadł - po prostu muszę teraz jechać po te badania i ja już nie wiem boję się
- każdy by się bał - powiedział Krzysiek
- Krzysiek ja Cię w ogóle przepraszam za moje zachowanie, nie potrzebnie na Ciebie naskoczyłam
- przestań no nie ma tematu
- tak bym chciała kurde udać, że ta sytuacja w ogóle mnie nie dotyczy, wiesz nie odbierać tych badań, nie sprawdzać tego wyniku, i tak sobie żyć po prostu normalnie...
- chcesz żebym jechał z Tobą??
- nie nie muszę to załatwić sama
- jesteś pewna?? - spytał z troską w głosie Krzysiek
- nie jestem pewna - pokręciłam przecząco głową - no ale nie załatwię to. Trzymaj kciuki i przepraszam jeszcze raz - wstałam i skierowałam się do drzwi
- przestań będzie dobrze zobaczysz
- pa
- pa
**Krzysiek
Niczego w tej chwili tak nie pragnąłem jak tego, żeby jej wyniki okazały się negatywne. Miałem ochotę chwycić ją w ramiona, przytulić, chciałem żeby wiedziała, że mimo wszystko nie jest z tym sama, pragnąłem żeby zmieniła zdanie i chciała tam jechać ze mną ale po chwili dotarło do mnie że ona sama musi się z tym zmierzyć.
cdn...
Przede wszystkim dziękuję za wyrozumiałość, długo nie pojawiały się posty na moim blogu, ale teraz już jest wszystko ok i w miarę możliwości będę dodawać nowe opowiadania, w końcu najciekawsze przed nami.
Dajcie od czasu do czasu znaka czy Wam się to podoba czy też trzeba coś poprawiać.
Pozdrawiam.
Komentarze
Prześlij komentarz