>>20<< Napad
W środku w wózku były jakieś szmaty i rupiecie. Okazało się, że to była bezdomna starsza Pani, która na nas krzyczała, że zniszczyliśmy jej najlepszy wózek...
Krzysiek widząc co jest w wózku aż sobie usiadł. Widziałam jaki był blady, ale w tym momencie musiałam zająć się tą kobietą. Nie było sensu wypisywać jej mandatu i tak by go nie zapłaciła, wystawiłam jej tylko pouczenie i kazałam się stąd w mgnieniu oka zabierać. Kobieta odeszła coś tam jeszcze wykrzykując. Podeszłam do Krzyśka
- Krzysiek wszystko w porządku? spytałam
- Tak, tak ja tylko... - do oczu napłynęły mu łzy, zakrył twarz rękami, złapałam go za ramię
- już wszystko dobrze, najważniejsze, że nic się nie stało
- Boże Emilka ja myślałem, że w tym wózku jest dziecko..
- wiem, poklepałam go po ramieniu - chodź nie możemy tu wiecznie stać, możesz prowadzić?
- tak - potrząsną głową jakby chciał to wszystko z siebie zrucić - już mi lepiej
- na pewno? bo jak chcesz mogę ja prowadzić
- nie spoko dam radę
- ok to jedziemy
Jechaliśmy tak dość długo w ciszy, żadne z nas jakoś nie miało ochoty na rozmowę. Do końca służby mieliśmy jeszcze kilka drobnych interwencji, po Krzyśku było widać, że to zdarzenie jeszcze z niego nie wyszło. Na szczęście nasz dzień pracy zmierzał ku końcowi. Udaliśmy się do firmy. Krzysiek poszedł do biura i ja do dyżurnego zdać mu relację z ostatniej interwencji. Po tym udałam się do biura. Weszłam do pokoju. Krzysiek siedział przy biurku
- ciężki dzień - odezwał się
- a nawet nie mów, po prostu marzę o gorącym prysznicu, a jak się walne do łóżka to chyba nie wstanę przez tydzień..
- a ząbki? - Krzyśkowi chyba trochę poprawił się humor
- Tak ząbki tez oczywiście umyję - mówiąc to odłożyłam radio do szafki
- fajnie tak, że masz z tą mamą, pogadać, zjeść kolację...
- taaak...
Po tej krótkiej wymianie zdań poszliśmy się przebrać i pojechaliśmy do mnie.
- cześć Tosiek, cześć mamo
- dzień dobry, cześć Tosiek
- cześć tato - krzyknął radośnie Tosiek coś przeżuwając
- cześć, oo już jesteście - odpowiedziała mama - szóstego już je, tak mu smakuje - zwróciła się do Krzyśka
- super, naprawdę nie wiem jak Pani dziękować - odpowiedział wyraźnie zakłopotany Krzysiek
- herbaty chcesz czy kawy? - spytałam Krzyśka i nie czekając na jego odpowiedź powiedziałam - siadaj - odwróciłam się i poszłam wstawić wodę na kawę
- proszę takich głupot nie opowiadać ma Pan wspaniałego syna
- dziękuję, Emilka nie szykuj musimy się zbierać, Tosiek idziemy
- ale ja chcę zostać u cioci Ewy
- ale Tosiek to nie wypada, się tak napraszać
- ale niech się Pan nie wygłupia, ja się bardzo cieszę i chętnie z nim jeszcze zostanę, a Wy młodzi może się gdzieś wybierzecie, ciągle tylko ta praca, Wam tez się coś od życia należy, a Tosiek ma lekcje odrobione
- taaak tato proszę, mogę jeszcze zostać u cioci Ewy??? proszę???
- niee naprawdę nie chce robić kłopotu
- ale to żadne kłopot, prawda Emilka? Może wyskoczycie sobie na piwo albo na spacer, odetchniecie trochę
- Tak to jest dobry pomysł, to co Krzysiek idziemy? - oczywiście robiłam dobrą minę do złej gry. Ewidentnie moja matka na siły próbuje mnie wyswatać z Krzyśkiem.
- A co z Twoim gorącym prysznicem Emilka?
- może zaczekać - uśmiechnęłam się, Krzysiek odwzajemnił uśmiech
- ok w sumie to chętnie, to był na prawdę ciężki dzień.
Wyszliśmy z domu i udaliśmy się do pobliskiej knajpki. Drogę przeszliśmy w milczeniu.
- Czego się napijesz? - spytał Krzysiek
- jakieś piwo, obojętnie jakie ale z sokiem
- ok
Krzysiek przyniósł dwa piwa do stolika i usiadł obok mnie
- dzięki Emilka, że ze mną wyszłaś, po tej akcji z tym wózkiem nie mogę dojść do siebie
- przestań Krzysiek, przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć
- tak wiem - mówiąc to palcami dotknął mojej dłoni. Całe ciało przebiegł mi dreszcz. To był elektryzujący dotyk. Chciałam, żeby trwał jak najdłużej, ale Krzysiek przesunął rękę w inne miejsce.
- naprawdę nie wiem co bym zrobił gdyby tam było dziecko
- ale nie było, a poza tym to była wina tej kobiety, wtargnęła na ulicę i tak bardzo szybko zareagowałeś. Daj już spokój, nasze zdrowie
- nasze zdrowie - Krzysiek uśmiechnął się
Siedzieliśmy dość długo gadając o różnych sprawach ale w większości o zawodowych. Gdy wyszliśmy z knajpki zrobiło się już ciemno. Szliśmy powoli, gdy nagle z za krzaka wyskoczył jakiś koleś i wyszarpnął mi torebkę, odpychając mnie przy tym. Krzysiek natychmiast za nim ruszył a ja upadłam na chodnik. Po chwili Krzysiek szedł już z obezwładnionym napastnikiem
Widząc mnie zbierającą się z chodnika Krzysiek spytał przerażonym głosem
- Jezu Emilka nic Ci się nie stało
- nie wszystko w porządku, najważniejsze, że go złapałeś!
- tak, dzwoń po naszych.
Zadzwoniłam do dyżurnego, opowiedziałam mu co się stało, a on natychmiast przysłała patrol.
Na miejsce przyjechał Mikołaj z Olą
- Hej co się stało - spytała Ola
- wracaliśmy z knajpy gdy ten koleś napadł na mnie. Nie wiem kiedy wyrwał mi torebkę i spieprzył. Na szczęście Krzysiek szybko go dorwał
- nic Wam się nie stało? - spytał Mikołaj
- nie wszystko ok - odpowiedziałam.
Mikołaj zapakował złodzieja do radiowozu i spisał notatkę. Zeznania mieliśmy złożyć następnego dnia na komendzie.
- Ok to do jutra, zabieramy go - rzekł Mikołaj
- cześć odpowiedziałam jednocześnie z Krzyśkiem
- na pewno nic Ci nie jest - spytał z troska w głosie Krzysiek - nie darowałbym sobie gdyby coś Ci się stało..
- spokojnie Krzysiek, wszystko jest ok, chodźmy do domu
W domu mama z Tośkiem trochę się niepokoili, zwłaszcza widząc radiowóz na sygnale, a my nie odbieraliśmy telefonu.
- No jesteście na reszcie! Wszystko w porządku widzieliśmy radiowóz.
- tak mamo wszystko ok - odpowiedziałam
- Tosiek zbieramy się - Krzysiek zwrócił się do Tośka
- no chyba nie wszystko w porządku, zobacz dziecko jak Ty wyglądasz - powiedziała mama
Rzeczywiście miałam potargany rękaw od bluzki i zdarty łokieć. Widziałam jak Krzyśkowi robią się duże oczy po tym jak spojrzał na mój rękaw i rękę już chciał się odezwać ale ja odezwałam się pierwsza
- a to, to nic mamo, wracając nie zauważyłam wystającego chodnika potknęłam się i przewróciłam. Krzysiek próbował mnie uratować i nie zdążył stąd ta potargana bluzka - mrugłam porozumiewawczo do Krzysiak
- no tak właśnie, taki gapa ze mnie nie zdążyłem w porę złapać Emilki w dodatku roztargałem jej bluzkę... ale tak jak obiecałem bluzkę odkupię.
- daj spokój nie ma o czym mówić, to moja wina, zresztą pogadamy jutro w pracy
- ok, Tosiek gotowy? Tosiek skinął głową - ok to wychodzimy
- pamiętaj Tosiek, że możesz wpadać kiedy chcesz - odezwała się moja mama - prawda Emilko? - dodała
- Pewnie, że tak - uśmiechnęłam się do Tośka
- Chodź idziemy do domu - Krzysiek zwrócił się do syna - dziękuję jeszcze raz za wszystko, dobranoc
- Dobranoc - odpowiedziałam i zamknęłam za nimi drzwi.
Mam od razu wzięła się za opatrywanie mojej wielkiej rany na łokciu. Na szczęście nie dopytywała o szczegóły wypadku.
Poszłam do łazienki i wzięłam w końcu gorący prysznic. Założyłam pidżamę i poszłam do swojego pokoju. Postanowiłam napisać SMS do Krzyśka:
"Krzysiek przepraszam Cię za to małe kłamstewko, ale nie chciałam dokładać mamie zmartwień. Dzięki, że mnie nie wydałeś"
po chwili przyszła odpowiedź:
"nie ma sprawy. Jak się czujesz? wszystko ok?"
"tak dziękuję, jest ok"
Było by jeszcze bardziej ok gdybyś tu był teraz ze mną i mnie przytulał - dodałam w myślach, niestety tego nie mogłam mu napisać. Wykończona dniem pełnym wrażeń dość szybko usnęłam.
Komentarze
Prześlij komentarz