>>37<< Matka Krzysia
Rano obudziłam się wypoczęta, w domu panowała cisza, Zośka chyba jeszcze śpi. Wstałam, poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic, jeszcze lekki makijaż i gotowe. Gdy weszłam do kuchni doznałam szoku. Jeszcze większy bajzel niż wczoraj. Wyglądało na to jakby Zośka wczoraj imprezowała u mnie w domu, niewiarygodne, że tego nie słyszałam. Chyba wino i stres zrobiły swoje...
- Zośka - krzyknęłam...
- no co tam - usłyszałam zaspany głos Zośki
- chodź no tutaj - Zośka przyszła w szlafroku - to ja się pytam co tam? - pokazując ręką na burdel który był w kuchni - mogłabyś to posprzątać??
- no sprzątnę noooo
- a mogłabyś to zrobić teraz??
- nie krzycz bo Darka obudzisz no
- kogo? - spytałam zdziwiona - w tym momencie do kuchni wszedł półnagi facet
- siema, cześć - powiedział, a ja stałam jak wryta - są jakieś szanse na kawkę??
- yyy wiesz co tak, są szanse na kawkę, tam na dole jest kawiarnia, możesz sobie zejść i zamówić - odpowiedziałam wkurzona
- nie wygłupiaj się - wtrąciła się Zośka
- tylko musisz się ubrać bo jest trochę zimno - dodałam, oboje patrzyli na mnie jak na jakąś wariatkę, to jeszcze bardziej mnie wkurzyło - nie wyraźnie coś powiedziałam? - spytałam
- ej czemu jesteś taka sztywna, w zasadzie to Zofia mnie tu zaprosiła i tylko ona może mnie stąd wyprosić wiesz?? - oj przebrała się miarka, ciśnienie poszło mi do góry, mało myśląc wyjęłam odznakę policyjną i położyłam ja na stole, a raczej rzuciłam, gość spojrzał na odznakę, potem na mnie, jeszcze raz na odznakę i dodał - chociaż z drugiej strony robi się troszeczkę późno, więc może ja już pójdę, zadzwonię - zwrócił się do Zośki, ok? - poszedł do pokoju zabrał swoje rzeczy i szybko wyszedł, ubierał się na klatce schodowej...
- trzeba go było rzucić jeszcze na glebę i skuć kajdankami, wiesz - Zosia krzyczała do mnie
- Zosia, bo my chyba musimy sobie coś wyjaśnić, ja Ci pozwoliłam tutaj przenocować, ok możesz tu zostać ile chcesz, ale nie było mowy o sprowadzaniu facetów
- no jak się wszyscy dowiedzą, że mieszkam z gliną na bank żaden z moich znajomych więcej tu nie przyjdzie.
- no to przykro mi strasznie co ja Ci poradzę...
- wiesz co żal mi Ciebie, wiesz, żadne normalny facet nie będzie chciał takiej żmij jak Ty
- miłego dnia, do widzenia - powiedziałam wkurzona i wyszłam. Zośka jest jak poranna kawa, naprawdę tak jak ona to nikt mi nie potrafi podnieść ciśnienia... Zaczynam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam pozwalając jej zatrzymać się u mnie..
Wsiadłam do samochodu i ruszyłam do pracy. Droga była luźna więc dojechałam w miarę szybko. Na parkingu było jedno wolne miejsce, przy którym kucała jakaś kobieta, chyba coś zbierała z ziemi...
- no odsuń się babo - mówiłam jakby miała mnie usłyszeć, po czym zatrąbiłam. Kobieta pozbierała rzeczy, wstała i odeszła kawałek dalej a ja mogłam swobodnie zaparkować.
- przepraszam Panią bardzo, nie chciałam Pani wystraszyć - powiedziałam do kobiety wysiadając z samochodu
- nie nie to ja przepraszam, zamyśliłam się już idę
- wszystko dobrze? - spytałam, kobieta wyglądała jakoś dziwnie, wyraźnie była zdenerwowana
- tak ja yyy jeszcze raz przepraszam do widzenia - mówiąc to kobieta odwróciła się i odeszła
- do widzenie - odpowiedziałam, ale już mnie nie słyszała.
Udałam się do budynku, poszłam od razu przebrać się w mundur, spojrzałam na zegarek i doznałam szoku - już ta godzina??? - szybkim krokiem poszłam na odprawę, Krzysiek już tam siedział.
- Cześć - powiedziałam wchodząc, wszyscy chórkiem mi odpowiedzieli, po chwili weszła Jaskowska.
Odprawę przeprowadziła szybko. Po odprawie udaliśmy się od razu do radiowozu.
- ej, powiesz mi o co chodzi??? - Krzysiek zaczął od razu jak tylko opuściliśmy pokój odpraw
- ale z czym?
- jesteś zła jak osa, nie odezwałaś się do mnie odkąd przyszłaś ani słowem
- jeszcze powiedz, że jak żmija... - złość we mnie wzbierała jeszcze bardziej, ale przecież nie jestem zła na Krzyśka, on nic złego nie zrobił - przepraszam Cię Krzysiek, bo... yyy a bo tak mi się dzień zaczął, wiesz co pokłóciłam się z samego rana z Zośką...
- o co??
- aaa o to, że jestem sztywniarą, że nikt ze mną nie wytrzyma, no wiesz takie tam rodzinne utarczki... szkoda gadać... - w tym momencie odezwał się dyżurny, ten to ma zawsze wyczucie czasu
- 00 do 06
- Jacuś dopiero wsiedliśmy do samochodu, co tam?
- ma się to wyczucie czasu co??? Przed chwilą dzwoniła do nas opiekunka z ośrodka, ktoś chyba znęca się nad jej podopieczną
- jak to się znęca??
- no z tego co mówiła to w grę wchodzi prawdopodobnie przemoc, sprawdźcie co się dzieje, ulica Władysława 5
- dobra, dzięki bez odbioru
Udaliśmy się na miejsce, tam wykonaliśmy swoje czynności i w drodze powrotnej o wszystkim zameldowałam dyżurnemu przez radio. Nic dla nas nie miał więc mięliśmy się kręcić po rewirze. W sumie to dzień był spokojny, mało wezwań, nawet w spokoju mogliśmy zjeść obiad. Pod koniec służby zjechaliśmy do firmy. W tym tygodniu była moja kolej pisania raportów więc zabrałam się do pracy, a Krzysiek poszedł się przebrać. Na szczęście szybko to ogarnęłam. W sumie to dziś pisałam raporty na bieżąco, został mi tylko jeden, z ostatniej interwencji do uzupełnienia. Uwinęłam się za nim Krzysiek wrócił.
- Spokojny dziś dzień mieliśmy
- nooo. ale i tak marzę żeby przyjść do domu położyć się do wanny pełnej wody, nie wiem zapalić świeczki, odpocząć ... - wcale nie musiałabym być w tej wannie sama, pomyślałam, mógłbyś mi spokojnie towarzyszyć, wannę mam dużą, zmieścilibyśmy się, rozmarzyłam się... Krzysiek się uśmiechnął a w tym momencie wszedł właśnie Jacuś - on i jego wyczucie czasu..
- ooo dobrze, że jeszcze jesteście bo sprawa jest
- jaka? - spytałam
- nasi przyprowadzili mi jakąś kobietę z parkingu przed komendą no i trzeba by było z nią pogadać bo jakoś dziwnie się zachowuje
- a gdzie ona teraz jest? - spytał Krzysiek
- w pokoju przesłuchań, podobno cały dzień spędziła na parkingu
- to ciekawe, bo ja rano jak przyjechałam to też się natknęłam na taką jakąś dziwną babkę na parkingu właśnie - odezwałam się
- ale co myślisz, że to jest ta sama? - spytał Krzysiek
- nie mam pojęcia no..
- no nie wiem pogadajcie z nią -powiedział Jacek
- dobra chodźcie sprawdzimy to - powiedziałam i wstałam
- no ale tak mam iść - Krzysiek pokazał na swój strój, był już przebrany w ciuchy cywilne
- no co zrobisz już miałeś być po pracy - udaliśmy się do pokoju przesłuchań, Krzysiek wszedł pierwszy ja za nim.
- dzień dobry sierżant Krzysztof Zapała Komenda Miejska Policji we Wrocławiu - zaczął Krzysiek, kobieta siedziała tyłem do nas - ma Pani jakieś dokumenty przy sobie? - ciągnął Krzysiek, kobieta milczała, wymieniliśmy się spojrzeniami, Krzysiek wszedł dalej tak aby zobaczyć jej twarz w między czasie pytając ją co się stało, gdy na nią spojrzał zamarł. Nie wiedziałam o co chodzi..
- ja naprawdę nie chciałam narobić Ci kłopotów - zaczęła kobieta przez łzy, nie bardzo rozumiałam o co chodzi, kto to jest??
- Krzysiek Ty znasz tę kobietę? - spytałam, ale Krzysiek milczał
- ja nie wiedziałam jak się zachować wtedy pod domem, jak przyjechałeś z tym medalionem ja, ja przepraszam Cię - mówiła kobieta, dopiero teraz do mnie dotarło kto to jest, to matka Krzyśka, Krzysiek dalej stał jak wryty, a ja powoli wycofałam się i zamknęłam za sobą drzwi.
Usiadłam za biurkiem i zastanawiałam się co tam się dzieje... Nie wiedziałam co robić czy mam zostać, poczekać na Krzyśka, czy może jednak dać mu spokój i iść.. chyba lepiej będzie jak go teraz zostawię samego.. Poszłam się przebrać. Gdy wróciłam widziałam przez okno jak Krzysiek idzie ze swoja matka do samochodu. Wsiedli i odjechali. Nie miałam tu już co robić. Pozbierałam swoje rzeczy i poszłam do samochodu. Po drodze wstąpiłam do sklepu zrobić zakupy, bo Zośka o takich rzeczach nie pamięta.
Gdy wróciłam do domu Zośki nie było - uff - cisza i spokój - przygotowałam sobie kąpiel tak jak mi się marzyło, weszłam do wanny i trochę się odprężyłam. Jednak moje myśli krążyły wokół Krzyśka i tego co się wydarzyło na komendzie. W końcu mu się udało, odnalazł matkę, ciekawe jak sobie z tym radzi...
Woda zrobiła się już chłodna, pomimo tego że kilka razy dolewałam ciepłej. Wyszłam z wanny, założyłam pidżamę i poszłam do kuchni. Zrobiłam kolację i włączyłam telewizor. Przelatywałam po kanałach bo nic ciekawego nie było, ostatecznie wyłączyłam telewizor i wzięłam książkę. Pochłonęłam ją całą nawet nie wiem kiedy. Było już późno a po Zośce ani śladu. Lekko znużona poszłam spać.
Komentarze
Prześlij komentarz