>> 26 << Radość

Im bliżej domu tym droga bardziej mi się dłużyła. Z jednej strony wiedziałam, że się spóźnię i dostanę burę, ale z drugiej byłam taka szczęśliwa, że uśmiech miałam na stałe przyklejony... No i nie mogłam się doczekać kiedy o wynikach powiem Krzyśkowi. Nie wiem kiedy i jak to się stało ale Krzysiek stał mi się bliski, bardzo bliski. Niejednokrotnie w marzeniach byliśmy rodziną ja, on, i Tosiek. Na co dzień czułam się taka samotna, przy nim było zupełnie inaczej. 
Wreszcie dojechaliśmy na miejsce, wysiadłam z samochodu, pożegnałam się z rodzicami i ruszyłam w stronę komendy. Z daleka Widziałam Krzyśka jak stał przy radiowozie.

**Krzysiek
Kurcze gdzie ta Emilka, to nie podobne do nie, że się tak spóźnia. Boże co za dzień, nie dość że rano beznadziejnie potraktowałem Tośka, spóźniłem się do pracy to jeszcze Emilki nie ma. Oby tylko te wyniki wyszły dobre, strasznie się wczoraj bała.

- Cześć Krzysiek - powiedziałam już z daleka
- Jezus Emilka gdzie Ty się podziewałaś - odpowiedział wyraźnie poddenerwowany Krzysiek
- przepraszam Cię strasznie, tata mnie właśnie przywiózł w tym momencie
- jak to Cie tata przywiózł??
- no byliśmy w górach, pojechaliśmy wczoraj tak wiesz, na szybko, wiesz wczoraj wypad dzisiaj powrót
- przestań mi pieprzyć o jakichś górach, jak wyniki? - Krzysiek był zdenerwowany, to musi coś znaczyć, więcej niż tylko przyjaźń, jemu chyba na mnie zależy..
- no zgadnij? - chciałam go jeszcze chwilkę potrzymać w niepewności
- nie będę zgadywał jak wyniki? - ponowił pytanie Krzysiek, spuściłam wzrok na dół i zaczęłam powoli z ciszonym głosem mówić:
- nooo jestem zdrowa - powiedziawszy to spojrzałam na Krzyśka i uśmiechnęłam się, Krzysiek stał osłupiały, chyba jeszcze do niego nie dotarło co powiedziałam. Powoli jego twarz rozluźniła się i pojawił się uśmiech. Tez się do niego uśmiechnęłam i odruchowo, bez namysłu podeszłam i przytuliłam się do niego. Krzysiek odwzajemnił uścisk. Przez kilka sekund, pod komendą trwaliśmy w tym uścisku, nasze policzka się stykały, nie miałam ochoty się ruszyć, chciałam trwać w tym uścisku jak najdłużej, ale czas gonił, a ja i tak byłam już mocno spóźniona. Niechętnie odsunęłam się od Krzyśka, spojrzeliśmy sobie w oczy i jednocześnie uśmiechnęliśmy się do siebie.
- to co ja lecę się przebrać, będę za 2 minuty
- ok - odpowiedział Krzysiek

**Krzysiek
Boże co za ulga, ufff. Zapowiada się całkiem udany dzień. Cieszę się szczęściem Emilki, nie dość, że jest zdrowa to jeszcze pogodziła się z ojcem. Nie miałem ochoty wypuszczać jej z ramion, to było takie cudowne uczucie.

Po przyjściu do radiowozu udaliśmy się na miejsce wezwania, które dyżurny już wcześniej przekazał Krzyśkowi. Na miejscu czekała na nas roztrzęsiona kobieta. Jak się okazało jej córka zniknęła z domu i zostawiła list pożegnalny, wygląda na to, że chciała popełnić samobójstwo. 
Na miejscu spisaliśmy zeznania, zabraliśmy laptopa do analizy, o czym wszystko zgłosiliśmy dyżurnemu. Dyżurny wydał polecenie, ze mamy zaczekać na miejscu aż zjawią się technicy, i im mamy oddać laptopa, a następnie udać się do szkoły do której uczęszczała zaginiona.
- kurcze mam nadzieję, że ta dziewczyna nic sobie nie zrobi - zaczął Krzysiek - no wiesz jak jest dzieciaki kurcze teraz, no chcą zwrócić na siebie uwagę w taki drastyczny sposób. 
- kurde nawet mi nie mów, nie chcę o tym myśleć - ale jedno jest pewne, że ona coś ukrywała przed rodzicami. No ale co to mam nadzieję, że dowiemy się wkrótce.
- no o ile się z kimś kolegowała. Wiesz ona mi na takiego odludka wyglądała, zresztą słyszałaś co mówiła jej mama, że często zamykała się w pokoju i sama siedziała przed kompem.
- no ale takie są czasy, no nic nie zrobisz, takie są nastolatki, zresztą sam zobaczysz, co prawda Tosiek jest jeszcze mały ale jak podrośnie będzie to samo
- dobra dobra dobra, nawet nie chcę tego słuchać, zresztą ja mu nie pozwolę na takie rzeczy
- acha o ile Cię posłucha, zresztą Ty akurat masz z nim dobry kontakt więc może będzie inaczej.
- no właśnie ostatnio nie taki dobry
- czemu?
- a bo... zresztą nie ważne... takie moje chore jazdy, nie ma tematu
- ok.. - Krzyśka zbiło stropu moje pytanie, dziwne, bo ona raczej nie ma problemu z rozmową na temat swoich rozterek wychowawczych. Zrobiło mi się trochę przykro, jakby mi ktoś podciął skrzydła...
Po chwili pojawili się technicy, przekazaliśmy im laptopa  i ruszyliśmy do swojej roboty. Pojechaliśmy do szkoły do której chodziła ta dziewczyna, tam porozmawialiśmy z kolegami i koleżankami z jej klasy. Jedna z przyjaciółek wskazała nam chłopaka w którym ponoć ta dziewczyna się zakochała, niestety stawiał opór i musieliśmy go zawieźć na komendę. W między czasie próbowałam jeszcze podpytać Krzyśka o co chodziło z Tośkiem ale wyraźnie unikał tego tematu, zbywał mnie. No cóż widocznie tak musi być, może za dużo sobie wyobrażałam...
Chłopak nic nie wniósł do sprawy i musieliśmy go wypuścić. Kiedy kierowaliśmy się z Krzyśkiem do radiowozu zobaczyliśmy coś co wprawiło nas w zdumienie.
- Krzysiek Ty widzisz to co ja??
- Widzę i nie wierze własnym oczom
Jakiś młody chłopak sprayem wypisywał wulgaryzmy na drzwiach stanowiących główne wejście do komendy, dobrze, że akurat szedł Buźka to go złapał, bo już się zbierał do ucieczki kiedy nas zobaczył. Buźka wprowadził go na komendę
- widzę, że młody artysta postanowił napisać co o nas myśli - powiedział Krzysiek
- przepraszam nie chciałem - mówił chłopak próbując wyrwać się Buźce
- co Ci odbiło chłopku? - spytałam
- graliśmy z kolegami w karty na wyzwania i przegrałem, wie Pani honorowa sprawa - tłumaczył się chłopak
- hmmm honorowa???
- pójdę siedzieć??
- nie najpierw będziesz musiał to zmyć!
- acha, no to dajcie mi zmywacz, 5 minut i już tego nie będzie
- przygotuj sobie od razu numer do rodziców, Buźka przypilnujesz go? - spytał Krzysiek
- jasne przypilnuje - odpowiedział Buźka
- i grajcie na zapałki następnym razem - dorzucił Krzysiek
- a i wiesz co - wtrąciłam - uważaj na polskim bo robisz błędy ortograficzne - chłopak tylko się uśmiechnął i poszedł z Buźką. Napis szybko zniknął, a po chłopaka rodzice przyjechali na komendę. O mało zawału nie dostali jak się dowiedzieli, że maja odebrać syna z komendy.
Po tym wróciliśmy na patrol, a mnie z głowy nie wychodziła ta zaginiona dziewczyna, miałam jakieś złe przeczucie. Trochę rozmawiałam na ten temat z Krzyśkiem, ale widać było po nim, że myślami jest gdzie indziej. Ciszę panująca w radiowozie przerwał dyżurny
- 00 do 06
- tu szóstka zgłaszam się
- jedźcie do sklepu przy ul. Kwiatowej 8, jakiś starszy Pan płacił ponoć za zakupy fałszywkami, trzeba to sprawdzić.
- ok przyjęłam, udajemy się.
Na miejscu okazało się, że sprzedawca nie ma żadnego urządzenia do badania banknotów, i na własne oko stwierdziła, że banknot jest fałszywy. Banknot co prawda był mocno zużyty ale nie był podrobiony. Starszy Pan o mało zawału nie dostał przez oskarżenia sprzedawcy. Ponieważ nie mieliśmy żadnych innych wezwań odprowadziliśmy Pana do domu.
Później znów odezwał się dyżurny, że przyjrzał wpisy pod blogiem dziewczyny, która zaginęła, i najwięcej wpisów jest od użytkownika o nicku diabolo. Ta nazwa wydała mi się dziwnie znajoma... i wtedy skojarzyłam, przyjaciółka tej zaginionej dziewczyny miała czarny futerał na telefon z czerwonymi rogami. Natychmiast udaliśmy się pod szkołę aby jeszcze raz z nią porozmawiać. No i długo nie musieliśmy czekać, dziewczyna przyznała się, że to ona wypisywała pod blogiem te okropne rzeczy o zaginionej. Oczywiście zawieźliśmy ją na komendę. Podczas przesłuchania na blogu zaginionej pojawił się nowy wpis, który mnie zelektryzował, wyglądało na to, że dziewczyna popełni samobójstwo. W tym momencie nerwy mi puściły i wydarłam się na jej przyjaciółkę, aby napisała mi adres gdzie znajduje się to miejsce ze zdjęcia, które zaginiona wrzuciła na bloga. Wizja tego, że będzie odpowiedzialna za śmierć przyjaciółki rozwiązała jej język. Udaliśmy się z Krzyśkiem na wskazane przez nią miejsce - obyśmy tylko nie byli za późno - modliłam się w duchu. Na miejscu zastaliśmy dziewczynę, leżącą na ławce nieprzytomną, Krzysiek sprawdził, że dziewczyna nie ma pulsu. Położyliśmy ją na ziemi, Krzysiek rozpoczął reanimację, a ja wezwałam karetkę i pobiegłam po sprzęt do radiowozu. Reanimowaliśmy tę dziewczynę na zmianę z Krzyśkiem przez 15 minut do momentu przyjazdu karetki. Niestety jak ją zabierali nadal była nieprzytomna i nadal nie oddychała. Miałam bardzo złe przeczucia.
Po tej akcji udaliśmy się na komendę, aby dokończyć czynności z przyjaciółką zaginionej. Na komendzie czekał na nas już jej ojciec. Był chamski i odgrażał się. Nie chciało mi się z nim dyskutować, zaprowadziliśmy go do pokoju gdzie mieliśmy przesłuchać jego córkę. Na komendzie zjawili się tez rodzice zaginionej. Jej matka nie chciała uwierzyć, że to przez swoją przyjaciółkę córka targnęła się na życie. Na szczęście stan dziewczyny poprawił się i był już stabilny. To  była bardzo dobra wiadomość tego dnia, ulżyło mi. To była naprawdę długa i męcząca służba.
- co za dzień - odezwałam się do Krzyśka gdy już wychodziliśmy z komendy
- no, ale powiem Ci, że wcale nie zazdroszczę tym dzieciakom, kurcze no naprawdę, wiesz za mojego dzieciństwa to zupełnie inaczej było
- he he teraz się zacznie, opowieści dziadka Krzysia
- ale nie opowieści
- "za moich czasów.."
- Emilka no ale powiedz sama, nie było internetu nie było problemu a teraz co się dzieje..., no chodzi mi tylko o to, że będę starał się trzymać Tośka od tego dziadostwa z daleka, jak się tylko da...
- o nie to Ci się akurat może nie udać...
- nie ważne, słuchaj po prostu cieszę się że dzisiaj jest dzisiaj no i że, że w końcu się zaczęłaś uśmiechać - Krzysiek w tym momencie położył dłoń na mojej dłoni, spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się 
- no... czego chcieć więcej - odwzajemniłam uśmiech
- księcia na białym koniu - palnął ni stąd ni zowąd Krzysiek - na przykład
- ooo tak, na te korki we Wrocławiu byłby jak znalazł - zaczęliśmy się oboje śmiać
- a powiedz mi yyy jak tata, pogodził się z mamą? - spytał Krzysiek
- wyobraź sobie, że kupił bukiet kwiatów, padł na kolana, no i wiesz zaczęło się, że on przeprasza, że zrozumiał, że tak naprawdę dopiero teraz poczuł co może stracić
- acha, a mama
- a mama już mu wybaczyła po pierwszym słowie, wiesz jak jest kobiety kochają drani - Krzysiek spojrzał na mnie dziwnie - no ale wiesz mam tylko nadzieję że on rzeczywiście coś zrozumiał i że nie podniesie na nią więcej ręki
- no oczywiście, że tak, dobra to ja lecę, trzymaj się na razie pa
- no pa
Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. "kobiety kochają drani" Boże co ja wygaduję, chyba mi rozum odebrało, przecież Krzysiek nie jest draniem, teraz sobie pomyśli, że mnie też się dranie podobają, jaka idiotka ze mnie. Paplam co mi ślina na język przyniesie, kiedyś mocno tego pożałuję.
Udałam się do domu, pierwszy raz do pustego domu, mama w końcu wróciła z tata do Wadlewa, a ja znowu zostałam sama. Z jednej strony się cieszę, bo nie będzie mi marudzić za uszami, ale z drugiej strony mam serdecznie dość bycia samą. Chyba mój zegar biologiczny powoli daje znać o sobie. Im dłużej przebywam z Krzyśkiem, im więcej czasu z nim spędzam, tym częściej myślę o nim, myślę o nas, jak to mogło by być...
Dzisiejszy dzień był bardzo męczący i pełen wrażeń. Zrobiłam sobie na szybka jakąś mrożona pizzę zjadłam i poszłam spać. Ostatnio za nim zasnę myślę o Krzyśku, najpierw, że nigdy nie będziemy razem jeśli okaże się ze jestem zarażona, a teraz kiedy już wiem, ze jestem zdrowa, zastanawiam się jak mu dać znać, że chętnie spędziłabym z nim czas nie tylko w pracy ale i po pracy... z tymi myślami zasnęłam.....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

>>14<< Sex na śniadanie?

>> 1 << Pierwszy dzień w pracy

>>41<< Pierwsza wspólna noc