>> 30 << Kupię sobie kota
Zdyszana wpadłam na komendę, szybko się przebrałam w mundur i pobiegłam na odprawę. Zdążyłam w ostatniej chwili. Krzysiek już siedział i zajął mi miejsce.
- cześć - szepnęłam próbując złapać oddech
- a co Ty taka zdyszana? - spytał Krzysiek
- a daj spokój wieczorem wzięłam się za książkę i jak to ja nie mogłam się oderwać, i takie są efekty.
W tym momencie weszła komendant. Odprawa nie trwała długo, wyznaczyła nam rewiry i przekazała kilka informacji dotyczących poszukiwanych.
Po odprawie udaliśmy się z Krzyśkiem do radiowozu i ruszyliśmy na patrol.
- ale miałem dzisiaj pobudkę - odezwał się Krzysiek
- tak? jaką??
- wyobraź sobie, że spałem i obudził mnie zapach spalenizny, w głowie jedna myśl pali się, no to lecę po Tośka żeby go wyprowadzić z mieszkania, a on w kuchni stoi i w najlepsze jajecznice smaży
- ale fajnie - zaczęłam się śmiać
- no fajnie ale trochę niebezpiecznie co?
- a no co Ty - mówić śmiałam się - z drugiej strony no to widzisz nie narzekaj bo ja tez bym chciała żeby mi jakiś młody, przystojny mężczyzna zrobił mi śniadanie - w tym momencie spojrzałam wymownie na Krzyśka, no ale on patrzył się prosto przed siebie
- ja nie narzekam, tylko do tej pory czuję smak spalenizny w ustach
- a to już będziesz musiał jakoś to przeżyć...
- 00 do 06
- szóstka zgłaszam się
- jest włamanie na ulicy Dostojewskiego 7, jesteście najbliżej jedźcie tam, tylko zachowajcie ostrożność sprawca może być jeszcze na miejscu zdarzenia
- a kto zgłasza?
- właściciel
- dobra to jedziemy tam, bez odbioru
- włączysz bomby - spytał Krzysiek
- tak tak, jasne
Na miejsce dojechaliśmy bardzo szybko, przed domem czekał na nas właściciel z sąsiadem
- Dzień dobry - powiedzieliśmy niemal jednocześnie z Krzyśkiem
- Dzień dobry to ja Was wezwałem, Mielczarski Zbigniew, jestem właścicielem domu
- a ten Pan - wskazałam na mężczyznę stojącego obok
- to jest Darek mój sąsiad, mamy tu taką jakby straż sąsiedzką, od kiedy uruchomił się alarm sąsiad zadzwonił do mnie i tu stał. Twierdzi, że nikt z domu nie wychodził
- ma Pan klucze od mieszkania - zapytał Krzysiek
- tak tak oczywiście, proszę - mówiąc to Pan Mielczarski wyjął klucze z kieszeni i podał je Krzyśkowi
- Dobrze wchodzimy zabezpieczyć teren jeżeli będzie czysto to poprosi Panów na razie proszę tutaj zostać dobrze? - stanowczym i poważny głosem powiedział Krzysiek co wcale mnie nie zdziwiło sytuacja była poważna. Nie wiedzieliśmy czy zastaniemy napastnika, zresztą złodzieje w takich sytuacjach mogą zachowywać się naprawdę głupio i nieprzewidywalnie dlatego musieliśmy być gotowi na każdy możliwy atak. Przeszukaliśmy dokładnie całe mieszkanie po samą górę
- Nikogo nie ma - odezwał się Krzysiek
- No nie ma - odpowiedziałam - a Ty widziałeś ten zamek?
- wygląda na nieruszony
- no właśnie tu wszystko wygląda na nieruszone
- dobra idę po właściciela - Krzysiek udał się po obu Panów
Właściciel wyłączył alarm, po czym rozejrzał się po domu, stwierdził że wszystko jest w porządku i nic nie zginęła. Sprawdził przy nas jeszcze sejf, mówiąc przy tym na głos jaki ma kod do sejfu, Ci ludzie momentami są bezmyślni...
Gdy właściciel sprawdzał sejf, koło moich nóg przeszedł kot. W tym momencie zaczęłam podejrzewać kto uruchomił alarm.
Zdaliśmy sprawozdanie dyżurnemu z całej akcji i ruszyliśmy na patrol
- wiesz co? a może a bym sobie takiego kota kupiła? - spojrzałam na Krzyśka
- Emilka ale Ty masz świadomość, że taki kot nie będzie Ci robił śniadań - odpowiedział całkiem poważnie Krzysiek
- no śniadań robić nie będzie ale przynajmniej będę miała do kogo się przytulić - no i stało się w radiowozie zapanowała niezręczna cisza, na szczęście po chwili odezwał się dyżurny
- 00 do 06
- zgłaszam 06
- słuchajcie możecie wracać na fabrykę i na spokojnie napisać raport z interwencji
- jak to? nic dla nas nie masz?
- nic a nic, spokój na mieście
- ok dobra to jedziemy bez odbioru - super czyli czeka nas papierologia to coś co w tej pracy nienawidzę, no ale ktoś musi to niestety robić.
- Krzysiek
- no?
- napiszesz?
- ja pisałem wczoraj
- wiem ale ja tego tak nienawidzę po prostu....
- Emilka jakbym chciał się zająć pisaniem to bym się zajął pisaniem książek a poza tym dziś jest Twoja kolej
- yhm, a ja się zajmuje pisaniem książek
- dzisiaj jest Twoja kolej.... - ale świnia z tego Krzyśka, ale z drugiej strony wiem, ze on tej całej papierologi nienawidzi tak samo jak ja
- czekaj, a może zagramy?
- w co? w marynarza? w tym momencie zgniotłam kartkę papieru w kulkę
- jak trafie kulka do koszta to ty piszesz
- ok, przyjmuje, ale jak nie trafisz?
- no dobra jak nie trafie toooo, dobra to ja pisze za nas przez tydzień
- rzucaj - Krzysiek wskazał ręką kosz - wstałam, przygotowałam się do rzutu i gdy już się zamachnęłam Krzysiek wydał z siebie dźwięk gdaczącej kury no i oczywiście pudło...
- nie no to jest nie fer to przez Ciebie... dobra podbijasz stawkę?
- uważaj bo się skuszę - Krzysiek wstał rzucił kulką papieru i co i oczywiście wcelował, a na to wszystko wszedł dyżurny
- ooo widzę, że raport piszecie - powiedział Jacek
- jak widać - odparł z uśmiechem Krzysiek
- to zróbcie sobie przerwę, macie wezwanie na Dostojewskiego 7
- przecież byliśmy tam dzisiaj rano - powiedział zdziwiony Krzysiek
- to świetnie przynajmniej znacie drogę - odparł Jacek - a kto wygrywa? - spytał Jacek spoglądając na kosz
- a kto pyta? - drażnił się z Jackiem Krzysiek
- do roboty, już! - powiedział Jacek i wyszedł
Jadąc na miejsce z Krzyśkiem zastanawialiśmy się co tym razem na nas czeka. Czułam jakbym miała deja vu.
- Witam ponownie - Krzysiek odezwał się pierwszy
- Witam, przepraszam, że znowu kłopoczę, ale sąsiad wypatrzył, że ktoś jest w środku. Pilnował domu do tego czasu i na pewno nikt z niego nie wychodził, więc złodziej na pewno jest w środku.
Nie do końca wierzyłam, że ktoś może w środku być, ale dobrze postanowiliśmy jeszcze raz wszystko sprawdzić oczywiście z zachowaniem szczególnej ostrożności. Krzysiek wziął klucze do domu od właściciela i weszliśmy do środka. Ponownie przeczesywaliśmy każdy kawałek domu.
Gdy weszłam do jednego z pokoi na górze zauważyłam że w szafie ktoś jest, ktoś się tam nerwowo poruszył i drzwi były niedomknięte.
- u mnie czysto - powiedział Krzysiek
- ciii, tam ktoś jest - Krzysiek automatycznie sięgnął po broń i wymierzył w szafę
- Policja wychodź z szafy wiemy że tam jesteś - krzyknął
- liczę do 3 - tez powiedziałam podniesionym głosem - wychodź bo inaczej użyję broni, raz, dwa i na trzy wychodzisz...
- dobra dobra wychodzę - krzyknął mężczyzna
- masz broń? - spytał Krzysiek
- nie mam - odparł mężczyzna
- przed siebie ręce, chce je widzieć, odwróć się twarzą do ściany, ręce do tyłu, do tyłu powiedziałem - zabezpieczyłam broń, schowałam ja i podeszłam do mężczyzny
- ubezpieczaj - powiedziałam do Krzyśka
- jasne - założyłam mężczyźnie kajdanki, gdy wprowadziliśmy mężczyznę przed dom, właściciel rzucił się na niego, Krzysiek próbował go odciągnąć, a w tym momencie aresztowany jakimś cudem uwolnił się z kajdanek i rzucił do ucieczki. Ruszyłam za nim, a Krzysiek pobiegł do radiowozu. Niestety gość był szybki i zniknął mi z oczu, skręciłam w uliczkę i cały czas biegłam gdy nagle ktoś mnie popchnął od tyłu, straciłam równowagę i się przewróciłam. Leżałam w śniegu, po chwili podbiegł ktoś do mnie, to był Krzysiek
- Emilka nic Ci nie jest? - złapał mnie za ręce i posadził, wytarł moja twarz ze śniegu, po czym ujął ją w dłonie i spojrzał prosto w oczy
- Emilka słyszysz mnie? wszystko ok? - powtórzył pytanie - czułam ciepło jego dłoni na mojej twarzy, chciałam zatrzymać tę chwile jak najdłużej, patrzyłam w jego oczy i widziałam troskę
- wszystko ok, zaskoczył mnie od tyłu
- chodź do radiowozu, na pewno dobrze się czujesz?
- tak na pewno, to tylko upadek, nic mi nie jest
- ok
Zdaliśmy relację z całego zajścia dyżurnemu i wróciliśmy na komendę. Cały czas się zastanawiałam czy ja dobrze zapięłam mu te kajdanki. Może w ogóle ich nie zapięłam, sama nie wiem, już wariowałam od tego. Na szczęście Krzysiek stał za mną murem i pocieszał mnie, że na pewno je dobrze zapięłam tylko pewnie ten gość miał zdolności odpinania takich rzeczy.
Późniejsza część dnia owocowała w kilka wezwań, a los tak zrządził, że całkiem przez przypadek trafiliśmy na naszego porannego złodzieja. tym razem już nam się nie wywinął. Zawieźliśmy go na komendę i na miejscu się okazało, że takie kajdanki to dla niego pryszcz. Odpiął je w kilka sekund. Całe szczęście bo już myślałam, że to ze mną coś jest nie tak....
Po skończonej służbie przebrałam się i wróciłam do pokoju po rzeczy, przy okazji postanowiłam poprawić trochę makijaż, co nie umkło uwadze Krzyśka.
- A Ty co na randkę się szykujesz? - spytał z lekka nutą zazdrości w głosie Krzysiek
- czemu? Nie no poprawiam się tylko trochę
- po co się poprawiasz jak dobrze wyglądasz - stwierdził Krzysiek, nie powiem miłe to z jego strony, śmiejąc się odpowiedziałam
- uważaj Krzysiek bo Ci się nos wydłuża
- dlaczego?
- bo kłamiesz, powiem Ci tak, jeżeli kiedyś by się tak zdarzyło, że się wybiorę na randkę to na pewno się o tym pierwszy dowiesz - spojrzałam się wymownie na Krzyśka
- a Mieszko Mieszko mój koleżko?
- co?
- no co co... no widziałaś jak się na Ciebie patrzył, chłopak ma bardzo dobry gust.... - ja nie wiem co ten Krzysiek wyprawia, wkurzyć mnie chce czy wybadać...
- proszę Cię, masz coraz dłuższy ten nos...
- dlaczego?
- powiedz lepiej jakie plany na wieczór?
- no wiesz co muszę odebrać Tośka ze świetlicy, a potem wbijam na miasto mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia
- to pozdrów Tośka
- sama go pozdrów, kiedy do nas wbijasz?
- no jak zaprosisz to przyjdę
- no to zapraszam, pośpiewamy sobie
- oo dobry pomysł
- ok, dzięki za dzisiaj
- ja Tobie też dziękuję, gotowy jesteś?
- wiesz co ja jeszcze muszę chwilkę zostać dokończyć parę rzeczy
- to ja się zmywam - spakowałam przybory do malowania do kosmetyczki i ruszyłam do wyjścia
- no
- no to trzymaj się, dzięki raz jeszcze - mówiąc to spojrzałam na Krzyśka i uśmiechnęłam się
- udanej randki - Krzysiek nie mógł się powstrzymać, uśmiechnęłam się pokiwałam z politowaniem głową i wyszłam, "udanej randki" bardzo śmieszne, już chyba nawet nie pamiętam jak to jest być na randce, trzymać się za ręce, całować... Masakra przez tą robotę na nic nie mam czasu a i faceta ciężej znaleźć, albo nie chcą mieć dziewczyny policjantki bo niby zbyt silna, i nie czuja się męsko, albo jakieś głupoty im w głowie, ech szkoda gadać.
A u mnie jak zwykle rutyna, po pracy do sklepu, jakieś szybkie zakupy, szybka kolacja. Trochę posprzątałam zwłaszcza w kuchni bo się nazbierało, i nom się obejrzałam było już dość późno. Cały czas w głowie miałam tą myśl o randce. A może powinnam wejść na jakiś portal randkowy i założyć sobie profil??? No bo jak mam kogoś poznać jak tylko praca, dom, praca. Hmmm muszę to przemyśleć na spokojnie, choć wolałabym, żeby na randkę zaprosił mnie przystojny, brodaty, brunet... Z ta myślą poszłam spać.
Komentarze
Prześlij komentarz