>>27<< Ekshibicjonista
Rano wstałam bez większych problemów, prysznic i gotowa do pracy. Trochę mi brakowało mamy i tych jej pysznych śniadanek, ale przynajmniej moja figura pozostanie nienaruszona, bo już zaczynałam się martwić, że te śniadanka wejdą mi w boczki. Weszłam do biura, przy biurku siedział Krzysiek i oglądał coś, jakąś biżuterię chyba, ciekawe co to jest
- cześć co tam masz? - spytałam Krzyśka
- a taka pamiątkę
- a ta smutna mina to skąd? - spytałam podchodząc do niego i opierając ręce na blacie biurka
- Tosiek to wyciągnął, ja go opieprzyłem, jak zwykle, no i... no przecież to nie jest wina dziecka, że jest ciekawe co to jest
- ale wiesz co ja zauważyłam jedną niepokojącą rzecz, że ty za każdym razem gdy zwrócisz dziecku uwagę, to masz wyrzuty sumienia, po co? niepotrzebnie - mówiąc to podeszłam do swojej szafki aby schować torebkę
- dobra ok, idę na chwilę zaraz wracam - odparł Krzysiek
- ok, ja się przebieram - odpowiedziałam
Przebrałam się w mundur i byłam gotowa do służby. Po chwili wszedł Krzysiek jakby w trochę lepszym humorze i rzekł:
- kawa gotowa można już jechać
- dzięki - uśmiechnęłam się do niego
- a co Ty taka szczęśliwa - spytał
- no cieszę się, wiesz ojciec się wreszcie uspokoił, zachowuje się normalnie...
- a powiedz mi teraz będą mieszkać razem rodzice?
- no tak, mama od razu spakowała swoje rzeczy i pojechała z ojcem do Wadlewa
- no tak, ale Tosiek będzie mógł przychodzić na naleśniki? - spytał Krzysiek z uśmiechem na ustach
- jaki Ty interesowny jesteś - opowiedziałam żartując sobie - ja myślałam, że taki wrażliwy pyta...
- bo jestem
- aa, tak będzie mógł przychodzić zawsze
- nooo
Wszystkie te ostatnie wydarzenia, które miały miejsce, przemiana mojego ojca, moje wyniki sprawiły, że poczułam się bardzo szczęśliwa, że chce mi się żyć, tak jakby za oknem było dużo więcej słońca.... Do pełni szczęścia brakował mi tylko kogoś bliskiego, kto by mnie kochał, wieczorem tulił do snu, a rano budził pocałunkami, kogoś takiego jak Krzysiek. Teraz już jestem w pełni świadoma, że Krzysiek jest dla mnie kimś więcej niż tylko kolegą z patrolu, pytanie tylko co tu zrobić, żeby się dowiedzieć co on czuje do mnie - czy w ogóle coś czuje????....
Po tej krótkiej rozmowie udaliśmy się do radiowozu i ruszyliśmy na patrol.
- wiesz co dzwoniła do mnie taka kumpela ze stanów - zaczęłam rozmowę
- polka czy rodowita
- nie rodowita amerykanka, Ty ale mówiłeś że rodowici to są tylko Indianie
- no tak - Krzysiek uśmiechnął się
- no i w każdym bądź razie my sobie czasem gadamy przez internet
- no
- i pytała mnie czy nie chcę przyjechać bo podobno szukają ludzi do pracy
- ale ja nie wyrażam zgody - wypalił Krzysiek, aaa czyli troszeczkę mu na mnie zależy, nie jestem mu całkowicie obojętna, to się podrażnimy troszkę...
- przepraszam bardzo ale to chyba ja jestem dowódcą tego patrolu tak?
- no właśnie, a co ja tutaj zrobię bez dowódcy patrolu? - wzruszyłam ramionami w geście, że nie wiem i oboje zaczęliśmy się śmiać. W tej chwili odezwał się dyżurny.
- 06 do 00
- zgłaszam 06
- wyjechaliście już?
- tak, wyjechaliśmy
- ok to podjedźcie na Wyzwolenia 5 m 10, kobieta zgłosiła, że jej córkę z przyjaciółka zaczepiała mężczyzna i obnażał się przed nimi.
- ok przyjęłam, udajemy się.
Na miejsce zajechaliśmy dość szybko, mieszkanie było na 4 piętrze. Drzwi otworzyła nam kobieta w średnim wieku, zaprosiła nas do środka
- dzień dobry starszy sierżant Drawska i sierżant Zapała, to Pani nas wyzywała
- tak, dziękuję za szybkie przybycie
- proszę powiedzieć co się stało
- moja córka wraz ze swoją przyjaciółką poszły do parku i zaczepiał ich jakiś mężczyzna
- Emilka to może Ty porozmawiaj z dziewczynkami a ja przyjmę zawiadomienie do Pani - zwrócił się do mnie szeptem Krzysiek
- ok - odpowiedziałam, to oczywiste, że mnie jako kobiecie będzie łatwiej porozmawiać z dziewczynkami.
- cześć dziewczynki, nazywam się Emilia Drawska, opowiecie mi co się stało?
- dzień dobry Pani - odpowiedziały jednocześnie
- bawiłyśmy się w parku - zaczęła blondynka
- i podszedł do nas taki Pan - kontynuowała jej koleżanka - zaczepiał nas i zaczął się rozbierać
- rozbierać? - powtórzyłam jej słowa - ale całkiem się rozbierać, czy był w czymś?
- był w płaszczu tylko i tak go rozpiął - w tym momencie blondynka pokazała jak mężczyzna rozpinał płaszcz
- mówiła coś do Was?, próbował nawiązać jakiś kontakt?
- nie - odpowiedziały razem
- a nic Wam złego się nie stało, nie wiem, próbował Was dotykać
- nie
- a czy jesteście go w stanie opisać? czy to był starszy czy młodszy Pan?
- starszy, tak z 80 lat - powiedziała blondynka
- no może troszkę mniej - dodała jej koleżanka
- a wysoki, niski?
- takiego średniego wzrostu i miał siwe włosy
- a kolor płaszcza był taki beżowy
- ok Krzysiek to ja mam wszystko, podjedziemy do tego parku, rozejrzymy się
- ok - odpowiedział Krzysiek, po czym zwrócił się do kobiety - odezwiemy się do Pani jak tylko go namierzymy, dziewczynki będą musiały go zidentyfikować.
Wyszliśmy z mieszkania, i udaliśmy się do radiowozu. Po drodze o wszystkim poinformowaliśmy dyżurnego.
- Dobrze, że dziewczynki same chciały nam wszystko opowiedzieć, dzięki temu jest szansa, że go złapiemy - zwróciłam się do Krzyśka, gdy jechaliśmy do parku.
- no, ale wiesz co jak słucham czegoś takiego to mnie szlak trafia, żeby do dzieci
- a no wiem, dlatego musimy go złapać
Po chwili byliśmy w parku i zaczęliśmy szukać obscenicznego staruszka. Szybko okazało się, że ekshibicjonista jest w pobliżu, po drodze spotkaliśmy trzy starsze dziewczyny, które widząc nas same nam wskazały miejsce gdzie staruszek również przed nimi się obnażał
- Krzysiek patrz tam jest - wskazałam na staruszka ukrywającego się za krzakami
- tak widzę go, stój policja! Stój stój stój, co Pan tu robi?
- spaceruje sobie - odpowiedział staruszek
- spaceruje Pan, w samym płaszczu?? - spytałam
- tak, spaceruje - odpowiedział
- i obnaża się Pan przed dziewczynkami?
- nie, absolutnie nie
- dowód Pan ma?
- nie
- a co Pan ma w kieszeniach?
- chyba nic,
- proszę wyciągać - mężczyzna sięgnął do kieszeni i wyjął pudełeczko po lekach - a to lekarstwa mam n serce - wzięłam od niego to pudełko, rzeczywiście były to leki na serce, ale pudełko było puste
- ile Pan tego wziął - spytałam?
- nie wiem, odpowiedział mężczyzna - nie wiem, co Wy ode mnie chcecie?
- a gdzie Pan mieszka? - spytał Krzysiek, mężczyzna patrzył na nas dziwnie, jakby nie wiedział o co go pytamy - no gdzie Pan mieszka? - ponowił pytanie Krzysiek
- nie pamiętam chyba Drogowców 8.
Mężczyzna sprawiał wrażenie zdezorientowanego, jakby nie wiedział co od niego chcemy, dodatkowo nie miał przy sobie ani dokumentów, ani telefonu, ani kluczy. Dlatego zgłosiliśmy dyżurnemu podejrzenie zaburzenia psychicznego i poprosiliśmy go o zweryfikowanie podanego [rzez niego adresu zamieszkania. Gdy Krzysiek podwał przez radio dyżurnemu adres zatrzymany mężczyzna powiedział, że z żona tam mieszka. Dyżurny potwierdził nam adres dlatego razem z zatrzymanym udaliśmy się do niego do domu. W trakcie drogi staruszek zachowywał się bardzo spokojnie, odniosłam wrażenie jakby nie miał świadomości co zrobił, no i to puste opakowanie po lekach.... Podjechaliśmy pod domu, wyglądało na to, że zona nawet nie wiedziała że mąż sam wyszedł.
- nie wziąłeś lekarstw dzisiaj, no jak tak można? - zwróciła się żona do mężczyzny
- zapomniałem - odparł mężczyzna
- no jak mogłeś zapomnieć, przecież Ci wszystko naszykowałam
- no nie pamiętam - odparł wyraźnie zawstydzony staruszek
- no co się z Tobą dzieje, wszystkie dokumenty w domu zostawiłeś - staruszek nie nie odpowiedział, wtedy Krzysiek zaczął
- znaleźliśmy Pani męża w parku, nie miał dokumentów, tylko puste pudełko po lekach, czy ma Pani może te leki?
- tak, mam
- co to są za leki?
- na serce, no już je dam mężowi bo dziś nie wziął.
- ok to niech Pan weźmie leki i pójdzie się ubrać, ja może Pana przypilnuje - zwrócił się do mnie Krzysiek
- ok - odpowiedziałam i zwróciłam się do kobiety - ja mam do pani takie pytanie czy może po tych lekach poprawi się mężowi?
- tak, z pewnością, tzn. tak sądzę
- ok, ja muszę z Panią porozmawiać, zatrzymaliśmy Pani męża ponieważ obnażał się przed dziećmi w parku - kobieta stała nieruchomo i tylko głową kręciła z niedowierzania
- nie wierze w to, co też Pani wygaduje o moim mężu - w końcu powiedziała podniesionym głosem kobieta - Boże jak ja powiem o tym naszym dzieciom, co one sobie pomyślą?? to jest nie możliwością, żeby to był on, taki dobry i wspaniały człowiek.
- ja rozumiem Panią, ale nie ma mowy o pomyłce, niestety sprawę musimy skierować dalej, do policji kryminalnej, to oni dalej będą decydowali co będzie dalej z Pani mężem - w tym momencie wszedł Krzysiek z już ubranym mężczyzną.
Zabraliśmy mężczyznę na komendę, a tam przekazaliśmy go kryminalnym, jeszcze tylko raporty i sprawozdanie dla dyżurnego i mogliśmy wrócić na patrol. Udaliśmy się do radiowozu, gdy już wsiedliśmy Krzysiek odezwał się
- wiesz co zapomniałem telefonu, sekunda i wracam
- dobra - gdy Krzysiek wysiadł, zauważyłam, że na jego siedzeniu leży medalion, to chyba ten sam, który Krzysiek rano oglądał. Nie mogła m się powstrzymać, wzięłam go i otworzyłam. W środku było czarno-białe zdjęcie jakiejś kobiety, popatrzyłam przez chwilę, zamknęłam medalion i odłożyłam na miejsce. Muszę przyznać, że byłam bardzo ciekawa kim była tak kobieta na zdjęciu, ale nie miałam odwagi spytać Krzyśka, bałam się jego reakcji. Krzysiek zjawił się po chwili
- już jestem, możemy jechać
- ok
Od razu wywołała nas dyżurny i przydzielił kolejne zadanie, po którym udaliśmy się s powrotem na komendę na obiad. Krzysiek siedział już przy stole na stołówce i coś czytał bardzo skupiony
- smacznego, co tam masz - w tym momencie wyrwałam mu z reki kartkę
- Jezu zostaw, co Ty robisz - oburzył się troch Krzysiek
- "kiedy wiatr zawieje północny, deszcz zrosi skronie" co to jest? - spytałam zdziwiona
- wiersz, daj - Krzysiek zabrał mi kartkę i położył na blacie, patrzyłam na niego zdziwiona - no muszę się tego nauczyć na pamięć
- czemu?
- 2 dni temu Tosiek miał zadane no i wiesz, młody jak to młody, posiedział nad tym 10 minut i chwycił za telefon
- no i? no jak to no i?, zabrałem mu telefon i kazałem się tego uczyć
- a to długie, no i co nauczył się?
- no założyłem się z nim, że jak on powie poprawnie to ja tez się będę musiał tego nauczyć - zaczęłam się śmiać
- no i na kiedy to masz?
- na dzisiaj - odpowiedział załamany Krzysiek
- no to daj przepytam Cię
- przestań
- no daj
- przestań - ze strony Krzyśka zawsze można było liczyć na jakieś ciekawe historyjki z życia rodzinnego, już dawno mu mówiłam żeby powinien zacząć pisać bloga, przygody samotnego ojca albo coś w tym stylu...
Po skończonej przerwie obiadowej ruszyliśmy ponownie na patrol. Jadąc znowu zagadałam o wierszu.
- wiesz co Krzysiek, ale jak to jest taka poważna sprawa to może ja Cię po prostu przepytam - powiedziałam śmiejąc się
- ha ha ha bardzo śmieszne, wiesz, łatwo się mówi, trudniej jest się nauczyć, naprawdę nie wiem jak on to ogarnął w tak krótkim czasie
- słuchaj, ale najważniejsze, żebyś nie dał się wkręcić w jakąś rywalizację bez sensu
- tu nie chodzi o rywalizację, to jest sprawa honorowa
- a no chyba, że tak
Reszta patrolu przebiegła dość spokojnie. Wróciliśmy na komendę i poszliśmy się przebrać. Ja byłam szybsza od Krzyśka, ale musiałam jeszcze skończyć jeden raport. Po chwili do pokoju wszedł Krzysiek
- ciężki dzień co? - zwróciłam się do niego
- no wiesz, prawie jak zawsze - uśmiechnął się
- no tak
- no nic lecę do Tośka, wiesz czeka mnie wiersz
- a no tak, to leć, trzymaj się i dzięki za dzisiaj
- dzięki Emilka, miłego wieczoru, pa
- pa.
Krzysiek wyszedł, a ja jeszcze kończyłam raport. Wychodząc pogasiłam światła. Po drodze do domu zrobiłam szybkie zakupy. Nie chciało mi się nic gotować, więc zjadłam tylko kanapki, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka, to był męczący dzień...
Komentarze
Prześlij komentarz