>>16<< Wspólny wypad na pizzę Emilki Krzyśka i Tośka, problemów rodzinych ciąg dalszy

Dzisiaj to Krzysiek był pierwszy w pracy, czekał już na mnie w radiowozie, ja rano jeszcze zdążyłam zrobić zakupy na dzisiejszą kolację.
- Cześć - powiedziałam do Krzyśka wsiadając do radiowozu
- Cześć - odpowiedział - a co Ty dzisiaj tak na ostatnią chwilę??
- a byłam rano jeszcze w sklepie zrobić zakupy na tą dzisiejszą kolację
- a właśnie Emilia odnośnie kolacji nie wiem czy to się uda
- czemu?
- a bo rano wpadłem na Mieszka i tak go podpytywałem odnośnie tego co robi dla tych dzieciaków ze szpitala
- i co?
- no i dałem się namówić na pirata?
- na co?? na jakiego pirata? o czym Ty mówisz???
- no bo oni dzisiaj grają przedstawienie dla tych dzieciaków w szpitalu i brakowało im pirata, no i zgodziłem się zagrać
- no to super, a mogę przyjść popatrzeć??
- no jasne - Krzysiek uśmiechnął się - no i wiesz nie wiem jak nam zejdzie z tym przedstawieniem
- spoko, może po przedstawieniu zdążymy jeszcze coś ugotować a jak nie to zjemy na mieście, ok?
- no to bardzo dobry pomysł
- Krzysiek a Ty zdajesz sobie sprawę, że dzieciaki to taka wymagająca publiczność
- damy radę, a poza tym mam nadzieję, ze pomożesz koledze z patrolu??
- ja? ale jak?
- no normalnie odpytasz mnie??
- hmmm no nie wiem - uśmiechnęłam się
Krzysiek, w każdej wolnej chwili wkuwał tekst z roli. Bardzo go podziwiałam, naprawdę widać było, że się do tego przykłada, oczywiście na każdym kroku prosił mnie o ocenę. Nawet na przerwie obiadowej nie odpuścił, Gdy ja się opychałam sałatką on wkuwał tekst.
- no dobra, to chyba już umiem wszystko, wykułem...
- a może być coś zjadł co?? bo za chwilę skończymy przerwę i będziesz głodny potem..
-  nie wiesz co ja nie jestem głodny tak się tym zajarałem, że nawet nie myślę o jedzeniu... przepytasz mnie??? - mówiąc to Krzysiek wskazała na zwinięty rulon papieru
- jak w szkole..
- no co?
- proszę bardzo
- dobra jedziemy ten fragment - wskazał palcem, oczywiście już bez wstępu, jak pirat przejmuje wiesz...
- dobra
- łajbę nie..
- no to dajesz
- ehh szczury lądowe, zaraz Wam zajmę tę łajbę
- szóstka do 00 - nasz dyżurny ma niesamowite wyczucie czasu... Niestety dalsza część odpytywania musieliśmy odłożyć na później. Należało zająć się zgłoszeniem.
Przez przypadek wpadliśmy na trop szajki zajmującej  wyłudzaniem pieniędzy w zamian za złoto - złote pierścionki, łańcuszki bransoletki itp., niestety w rzeczywistości to były podróby. W pewnej chwili sytuacja stała się bardzo groźna  musieliśmy się rozdzielić z Krzyśkiem, a bandyci byli uzbrojeni. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, a sprawcy zostali ujęci. Po służbie chciałam skoczyć szybko do domu, żeby się przebrać i zdążyć na przedstawienie w szpitalu, jednak na korytarzu zatrzymał mnie Krzysiek:
- Emilka, Emilka zaczekaj, słysząc słowa Krzyśka odwróciłam się i podeszłam do niego - mam taką prośbę do Ciebie, bo wiesz co nauczyłem się już całego tekstu i tak dalej i potrzebowałbym takiej próby z publicznością
- i kto ma być tą publicznością ja??
- yyy no
- czekaj no niech pomyślę mam do wyboru kąpiel w wannie z bąbelkami, z książką, z pyszną herbatą - drażniłam się z Krzyśkiem, a on złożył ręce w geście błagalnej modlitwy - albo szaloną opowieść o piratach, hmmm trudny wybór - spojrzałam na Krzyśka był poddenerwowany, uśmiechnęłam się i powiedziałam- no pewnie że wybieram opowieść o piratach, ale gdzie to jest??
- tu w pokoju, zaczekaj sobie chwileczkę a ja się idę przebrać, zaraz wracam
- wow, dobra
- dzięki
Gdy Krzysiek wszedł w stroju pirata do pokoju zaniemówiłam. Miał na sobie niebieska koszulę, opaskę na oku, chustę na głowie i gumową szablę. Pirat całą gębą - nie powiem bo chętnie dałabym się porwać takiemu piratowi.
Krzysiek bardzo wczuł się w rolę, zagrał świetnie. Podczas występu okazało się, że Krzysiek nie ma papugi, nawet mnie proponował rolę papugi - świnia jedna - ale stanowczo odmówiłam. Lepiej się sprawdzam w roli publiczności. Oczywiście po skończonym występie biłam brawo, i krzyczałam bis bis bis. Po próbie pojechaliśmy razem do szpitala. Tam czekał już Mieszko ze swoją ekipą. Krzysiek pobiegł się przebrać, a ja udałam się na szpitalną świetlicę gdzie miało odbyć się przedstawienie. Dzieciaki były prze szczęśliwe podczas występu piszczały, krzyczały i śmiały się. Widziałam, że Krzysiek był bardzo poruszony.
Po przedstawieniu pojechaliśmy po Tośka, po szkole udał się do swojego kolegi, a stamtąd ruszyliśmy do miasta na pizzę. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że na gotowanie jest już za późno.
- to co może tam usiądziemy, jest wolny stolik - powiedział Krzysiek
- ok, to chodźmy - odpowiedziałam
Usiedliśmy przy stoliku, po chwili pojawił się kelner z kartą
- Czy coś do picia podać od razu? - spytał kelner
- ja proszę colę - pierwszy odezwał się Tosiek
- ja tez poproszę colę - dodał Krzysiek - Emilia o Ty co się napijesz - zwrócił się do mnie
- sok pomarańczowy po proszę
Kelner przyjął zamówienie i nas zostawił
- Tosiek to jaka pizzę lubisz najbardziej - spytałam
- no oczywiście, że z salami - powiedział dumnie Tosiek
- oo to też moja ulubiona pizza - odpowiedziałam
- no to skoro wszyscy lubimy taką samą to może zamówimy jedną - tą największą
- tak, tak - cieszył się Tosiek
- no i jak tam po przedstawieniu się czujesz? - zwróciłam się do Krzyśka
- jakim przedstawieniu? - wtrącił Tosiek
- a wiesz kolega z pracy poprosił mnie o pomoc, brakowało mu pirata
- co? byłeś piratem? ale gdzie? i ja tego nie widziałem???
- tak synu, pamiętasz opowiadałem Ci o Mieszku, jest wolontariuszem w szpitalu, pomaga chorym dzieciom, właśnie dla nich było to przedstawienie
- no i jak Ci poszło? - ciągnął dalej zaciekawiony Tosiek
- no chyba dobrze -  odpowiedział lekko zawstydzony Krzysiek
- dobrze? nie bądź taki skromny - dodałam, poszło mu wspaniale, dzieciaki były bardzo zadowolone i rozbawione
- przestań Emilka...
w tym momencie podszedł kelner z pizzą. Rzeczywiście była ogromna. Ja wymiękłam po półtora kawałku, Tosiek po dwóch. Krzysiek tez nie dał rady. Resztę zapakowaliśmy i kazała wziąć Krzyśkowi do domu, jutro będzie jak znalazł.... Krzysiek zapłacił rachunek, nie miałam w tym temacie prawa głosu, po czym chłopcy odwieźli mnie do domu.
- to był bardzo udany wieczór - zaczął Krzysiek
- tak świetnie się z Wami bawiłam, dzięki
- ok to do jutra trzymaj się - powiedział Krzysiek
- do widzenia - dodał Tosiek
- pa chłopaki - odpowiedziałam

Spaghetti, trzeba będzie zrobić jutro, czyli problem z głowy...
Pochowałam produkty, i poszłam pod prysznic. To był rzeczywiście udany dzień. Krzysiek coraz bardziej mi imponuje, pomaga chorym dzieciakom, sam świetnie się sprawdza w roli ojca, w dodatku samotnego ojca...
Położyłam się przez chwile wracałam wspomnieniami do tego spotkania, zasnęłam nawet nie wiem kiedy.


Zegarek obudził mnie jak zwykle. Początek dnia - rutyna, prysznic, ząbki, makijaż, jak zdążę to kawa i do pracy...
W nocy jakieś głupoty mi się śniły, sama nie wiem co ale generalnie nie wyspałam się. Miałam nadzieję, że dzisiejszy dzień będzie spokojny...
Wyruszyliśmy na patrol
- jak tam u Ciebie w domu? - spytał Krzysiek
- no a wiesz nawet trochę lepiej ostatni
- tak?
- no chyba po tej mojej ostatniej rozmowie trochę się uspokoiło, tylko, że wiesz to już jest taka sytuacja, ten problem trwa wiele lat i to nie jest tak, że jest rozwiązany, ja tylko czekam tak naprawdę co mój ojciec znowu wymyśli
- a ja wczoraj po tej kolacji na Tośka nakrzyczałem
- no to kurde czemu?
- aa teraz się zastanawiam czy mi nie będzie tego pamiętał po latach, no czemu? podjechaliśmy pod dom wyciągam zakupy z bagażnika, taka no i proszę go żeby sobie grzecznie stanął z boku i zaczekał, a Tosiek jak to Tosiek wygłupiał się, potknął się o krawężnik przewrócił się na drogę, kurde serce mi stanęło na chwilę, dzięki Bogu, że nic nie jechało
- no ale stary tym to Ty się w ogóle nie przejmuj, tu chodziło o jego bezpieczeństwo, on też się musi nauczyć, że pewnych rzeczy w pewnych miejscach robić nie wolno
- no tak tylko jak tak na niego nakrzyczę to później mam wyrzuty sumienia
- no to wiesz jest zupełnie inna sytuacja, mój stary to się darł na mnie o wszystko, zupełnie o wszystko, w ogóle bez powodu, zupełnie nie chodziło o moje bezpieczeństwo czy niebezpieczeństwo to to zresztą w ogóle była najmniej istotna sprawa
- a dobra zmieńmy temat  bo smutkiem powiało..
- dokładnie, powiedz lepiej jak tam Tosiek, mam nadzieję, że miło spędził wczoraj czas?
- Emilka no co Ty, oboje miło spędziliśmy czas, wiesz osiek trochę tęskni za Moniką a może nawet nie tyle za nią co za Frankiem
- no tak rozumie, oni są w podobny wieku 
- a w dodatku mocno się zaprzyjaźnili
- czyli jednak muszę kupić psa...
Krzysiek spojrzał na mnie z uśmiechem ale nic nie odpowiedział. Lubię jak się uśmiecha, od razu mam lepszy humor. Dziś był wyjątkowy spokój więc po drodze kupiliśmy kawę, miała nas postawić na nogi bo się trochę sennie zrobiło i dokładnie w tym momencie odezwał się nasz dyżurny z interwencja, pierwsza tego dnia.
W parku na ławce znaleźliśmy śpiącego chłopaka. Zgrywał cwaniaka, ale po chwili odpuścił i spotulniał. Po rozmowie z dyżurnym odwieźliśmy go do domu. Widać było, że relacje między nim a ojcem nie są najlepsze, ale to był dopiero wierzchołek góry lodowej. Okazało się bowiem, że ojciec nie może się pogodzić, że jego syn jest gejem. Nawet mu prostytutkę do domu zamówił. No masakra jakaś. Nie wytrzymałam i powiedziałam mu kilka ostrych słów. Nie powinnam była się mieszać ale nie mogłam nie zareagować...
Zgłosiliśmy dyżurnemu zakończenie interwencji. W głowie miałam jedną myśl:
- a powiedz mi Krzysiek Ty się zastanawiałeś
- przestań
- ale co?
- przestań! no co wiem o cho chcesz zapytać... co by było gdyby Tosiek był... gejem
- nooo, no stary masz syna no to ..
- dobrze, ale mam syna w takim wieku, że nie muszę myśleć jeszcze o takich problemach...
- czekaj czekaj o to nie Ty mówiłeś ostatnio, że wolałbyś problemy ze starszymi dziećmi??? nieee to chyba nie Ty, musiałam się przesłyszeć
- dobrze!, dobrze! masz mnie! W takim razie wycofuje wszystko co mówiłem wcześniej i tyle no - Krzysiek wziął głęboki oddech - nie ważne kim będzie, ważne żeby był szczęśliwy i tyle...
Krzysiek zmienił temat, pokazując na zegarek powiedział:
- to nie jest już nasza godzina??
- no chyba jeszcze nie, w sumie młodzi jesteśmy, zdrowi - żartowałam sobie z Krzyśka
- Jezu Emilka, wiesz o co mi chodzi, głodny jestem tak!!
Zaczęłam się śmiać
-  ja też, strasznie, 00 do 06
- zgłaszam 00
- słuchaj bo my już naprawdę nie możemy wytrzymać z głodu
- to tak samo jak ja - odparł Jacek
- no to co widzimy się na stołówce?
- dobra dobra wpisuję Was na przerwę
- dzięki bez odbioru
- chyba powinniśmy do firmy na bombach jechać tak mi skręca żołądek - żalił się Krzysiek
- dokładnie, ja też jestem bardzo głodna..
Dość szybko dotarliśmy na komendę, nim zdążyłam się obejrzeć Krzysiek już zjadł.
- a co to jakieś wyścigi są czy co?? - spytałam Krzyśka
- no co głodny byłem, mówiłem Ci, nie zjadłem śniadania bo musiałem Tośka do szkoły zawieź tak..
- ymmm
- co?
- no nic kontynuuj proszę...
- no dobrze zaspałem i nie zjadłem śniadania
- noo w to uwierzę, nie ładnie tak winę na dziecko zwalać tatuś
W między czasie zadzwonił mój telefon
- cześć mamo? halo?? mamo słyszysz mnie?? halo?? no i rozłączyła się, trochę to dziwne było..
Po obiedzie udaliśmy się na patrol. Reszta dnia minęła nam spokojnie i szybko. Właśnie miałam wychodzić do domu gdy do pokoju wszedł dyżurny informując mnie, że mam gościa. To był ten chłopak (gej) z dzisiejszej interwencji. Przyniósł mi piękne kwiaty i podziękował za rozmowę z ojcem. Wielu z nim rozmawiało, ale nie dawało to żadnych efektów. Podziękowałam mu za kwiaty i skierowałam się do wyjścia. Przed komendą czekała na mnie kolejna niespodzianka, już nie taka miła. To była moja matka, miała podbite oko, zaczęła płakać. Przytuliłam ją..
Okazało się, że ojciec znowu się upił i tym razem nie pohamował się..
Pojechałyśmy do Wadlewa, ojca nie było, może znowu poszedł pić. W domu były ślady po awanturze. Spakowałam mamie kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wróciłam do samochodu. Dojazd do domu zajął nam prawie dwie godziny, na mieście były spore korki, a i do marketu wstąpiłyśmy na zakupy.
Przygotowałam kolację ale mama nie chciała jeść, patrzyła tylko pustym wzrokiem w telewizor i nic się nie odzywała. Musiałam ja jakoś rozruszać. Otworzyłam wino, nalałam nam po lampce, usiadłam obok niej, przytuliłam ją i zaczęłam wspominać nasze wspólne chwile. To ja ruszyło. Pogadałyśmy trochę, nawet nie wiem kiedy zleciało a było tuz przed północą. Położyłyśmy się spać




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

>>14<< Sex na śniadanie?

>> 1 << Pierwszy dzień w pracy

>>41<< Pierwsza wspólna noc